Róża

Róża

środa, 20 lipca 2016

Szalony wypad na żagle

Rok dwa tysiące siódmy, początek lipca, sobota godzina szósta rano, jadę do Rucianego-Nidy na żagle. Nareszcie po kilkunastu latach mogę wejść na pokład żaglówki. Mój dobry kolega, Tomek zaproponował mi wypad na sobotę i niedzielę na Mazury, gdzie w Rucianem-Nidzie stacjonuje jego łódź. Mamy całe dwa dni na pływanie po Mazurach. Całe DWA DNI!!! Z radości nucę sobie pod nosem jakieś piosenki żeglarskie, dziś już nie pamiętam, jakie. Sobotni poranek powitał mnie o piątej pełnym słońcem i czystym błękitem nieba. Czekało mnie dwieście kilometrów jazdy, na szczęście nie samotnej, bo zabrałem na ten króciutki, dwudniowy wypad moją przyjaciółkę, Monikę. W Rucianem mamy zarezerwowany pokój w niedużym pensjonacie „Róża Wiatrów”, tak na wszelki wypadek, bo przecież na „Futrzaku” (tak nazywa się łódź kolegi) mamy do dyspozycji kabinę z czterema kojami.