-
Dzień dobry, jak to co? – odpowiedziałem pytaniem –
przyjechałem po państwa. Przecież z bagażami trudno jechać tak daleko przez
miasto, a o taksówce to można pomarzyć o tej godzinie.
Róża

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romantyczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romantyczne. Pokaż wszystkie posty
piątek, 9 grudnia 2016
Nastolatki 40 lat temu... Niezwykła miłość
piątek, 25 listopada 2016
Nastolatki 40 lat temu... początki
To
wydarzyło się naprawdę... tylko trochę inaczej
Jest rok tysiąc dziewięćset
siedemdziesiąty pierwszy, koniec czerwca. W piątek wieczorem leżymy z Elą na
tapczanie, całując się czule. Oboje mamy po osiemnaście lat i jesteśmy
kompletnie zieloni w sprawach seksu. W naszych rodzinach to był temat objęty
całkowitym tabu. Nasi rodzice nie rozmawiali z nami na ten temat, jedynie w
szkole były jakieś zajęcia w ramach biologii, oddzielnie dla chłopców i
dziewcząt, więc coś tam wiedzieliśmy, a poza tym sami też szukaliśmy wiedzy na
ten temat. Jakieś książki zawsze były w domu, czasem specjalnie pozostawione
"na widoku". O video i internecie nikomu się nawet nie śniło. W
tamtym czasie dostęp do „świerszczyków” kompletnie nie istniał, chyba, że ktoś
przemycił coś ze „zgniłego zachodu”, jak wyrażano się o krajach zza „żelaznej
kurtyny”.
Wszystko zaczęło się ponad pół roku
temu w klubie żeglarskim, gdzie razem robiliśmy kurs na żeglarza. W
październiku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku kolega namówił mnie na
zrobienie kursu żeglarskiego. Początek moich przygód z wodą i pływaniem
nastąpił nieco wcześniej, trzy lata temu, gdy pierwszy raz pojechałem na spływ
kajakowy po Wielkich Jeziorach Mazurskich.
sobota, 8 października 2016
Różne rodzaje miłości - Jerzy
Nadszedł sierpień. Anna, po rejsie z synem, wróciła do
pracy. Marka wysłała z Klarą i jej dziadkami w Bieszczady. Samotne wieczory spędzała
w domu, rozmyślając o tym, co zaszło na jachcie. Ciągle nie mogła uwierzyć, że
dała się ponieść pożądaniu. Czy nie zrobiła synowi krzywdy? Wydawało się, że
nie, ale pozostał jakiś trudno uchwytny osad w sercu.
W
połowie miesiąca szef zorganizował spotkanie z ważnym klientem. Poprosił Annę o
przygotowanie dokumentów i obecność przy rozmowach, zaplanowanych na piątkowe
południe, a potem na późnym obiedzie w
restauracji. Początkowo nie chciała pójść, ale po dłuższym namyśle zgodziła
się.
Na
tę okazję założyła nową sukienkę, do kolan, w kolorze kawy z mlekiem,
dopasowaną, ale niezbyt obcisłą, podkreślającą jej kobiece kształty, do tego
brązowe szpilki i biały żakiet. Całość tworzyła bardzo twarzowy i elegancki
zestaw, w sam raz na popołudniowy obiad w dobrej restauracji.
Jednym z
uczestników spotkania był Jerzy, dyrektor ekonomiczny firmy handlowej, wysoki,
czterdziestoletni mężczyzna. Prawniczka ceniła go jako partnera do interesów, uważała za
kulturalnego i błyskotliwego człowieka.
poniedziałek, 19 września 2016
Niespodzianka na Mazurach cz. III Akcji ratunkowej. Dwie pary
Po wspólnym rejsie, z
końcem lipca wrócili do Warszawy. Kuba zajął się pracą, zaplanowane wcześniej
spotkanie przyniosło duży kontrakt jego firmie. Przez te kilka dni widywali się
z Beatą codziennie po pracy. Ciągle byli spragnieni bliskiego kontaktu, wciąż
nienasyceni sobą. Dziewczyna dopiero przy Kubie poczuła, jak to jest być
prawdziwie kochaną. Leżąc wieczorem w łóżku snuła fantazje, jak to będą się
kochać, gdy już na stałe zamieszkają razem. Robiło się mokro między udami. Po
pierwszych nocach, spędzonych z nim w lipcu, wiedziała, że może liczyć na
nieskrępowane współżycie, że Kuba jest otwarty na różne pomysły. Poziom jej
libido był bardzo wysoki, o czym przekonała się w trakcie tych prawie dwóch
tygodni na „Osesku”. Bała się tylko jednego, jak przyjmą rodzice pomysł
przeprowadzki do chłopaka.
piątek, 16 września 2016
Niespoodzianka na Mazurach II c. d. Akcji ratunkowej
Na „Osesku” Beata z Kubą postanowili
jeszcze zażyć nocnej kąpieli w jeziorze. Tango stało za kępą krzewów, które
oddzielały ich od reszty łodzi, więc rozebrani do naga wskoczyli do chłodnej
wody. Pływali cicho, zmywając z siebie trudy upalnego dnia. Po małej drabince
wrócili do kokpitu. Zaczęli nawzajem wycierać mokre ciała. Zanim wylądowali w
koi, już byli napaleni na siebie. W kabinie dziewczyna uklęknęła i wypięła pupę
w kierunku Kuby. Ten wszedł zaraz w śliską już pochwę i szybko poruszając
biodrami doprowadził swoją ukochaną do wspaniałego końca.
wtorek, 6 września 2016
Niespodzianka na Mazurach - c. d. Akcji ratunkowej

wtorek, 2 sierpnia 2016
Akcja ratunkowa
W lipcowe przedpołudnie Kuba płynął przez jezioro Niegocin na Maku 606. Miał przeprowadzić łódkę z Giżycka do przystani klubu Korektywa koło Rucianego-Nidy. Dwudziestosześcioletni sternik lubił żeglowanie, patent sternika jachtowego uzyskał kilka lat temu. Miał spore doświadczenie na wodzie, a Jeziora mazurskie znał jak przysłowiową własną kieszeń.
Pogoda była wymarzona do żeglowania, wiał niezbyt silny, wschodni wiatr, wzbudzając niewielką falę. Słońce przypiekało dość mocno, lecz wiatr chłodził rozgrzane ciało przyjemnym powiewem. Sporo łodzi różnego typu kręciło się po wodzie. Większość stanowiły załogi rodzinne na wakacjach. Wyglądało na to, że rejs będzie spokojny, można powiedzieć - nudny.
Kuba planował dopłynąć do celu następnego popołudnia, Wtedy miał oddać Maka. Po wyjściu z Giżycka obrał kurs na południe, w kierunku jeziora Bocznego, i dalej przez Jagodne, kanały aż do jeziora Tałty, gdzie zamierzał przenocować. Szerokim łukiem ominął podejście do Wilkas. Do Bocznego zostało już niewiele ponad dwa kilometry, gdy nagle zobaczył ciemną chmurę nadciągającą od wschodu.
środa, 20 lipca 2016
Szalony wypad na żagle
Rok dwa tysiące siódmy, początek lipca, sobota godzina szósta rano, jadę do Rucianego-Nidy na żagle. Nareszcie po kilkunastu latach mogę wejść na pokład żaglówki. Mój dobry kolega, Tomek zaproponował mi wypad na sobotę i niedzielę na Mazury, gdzie w Rucianem-Nidzie stacjonuje jego łódź. Mamy całe dwa dni na pływanie po Mazurach. Całe DWA DNI!!! Z radości nucę sobie pod nosem jakieś piosenki żeglarskie, dziś już nie pamiętam, jakie. Sobotni poranek powitał mnie o piątej pełnym słońcem i czystym błękitem nieba. Czekało mnie dwieście kilometrów jazdy, na szczęście nie samotnej, bo zabrałem na ten króciutki, dwudniowy wypad moją przyjaciółkę, Monikę. W Rucianem mamy zarezerwowany pokój w niedużym pensjonacie „Róża Wiatrów”, tak na wszelki wypadek, bo przecież na „Futrzaku” (tak nazywa się łódź kolegi) mamy do dyspozycji kabinę z czterema kojami.
sobota, 25 czerwca 2016
Spotkanie po latach cz. 5
Jeździliśmy sobie przez kolejne dni, codziennie rano udawało mi się dostawać miejscówki na kolejkę. W czwartek po południu, już po powrocie do Kuźnic, wyciągnąłem Dagmarę na spacer. Poszliśmy, podobnie jak wcześniej, drogą w dół, w kierunku Wielkiej Krokwi. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. W pewnym momencie zacząłem rozmowę na temat naszego przypadkowego spotkania.
- Dagmara, posłuchaj, spotkanie ciebie zmieniło cały mój stosunek do kobiet. - Zwróciłem twarz w jej stronę - Dotychczas nie myślałem poważnie o żadnej. Po tych kilku dniach zacząłem patrzeć na to z innej perspektywy. Z tobą chciałbym zostać już na zawsze. Wiem, że to jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale takie mam uczucia.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Spotkanie po latach cz. 4
Przez kolejne dwa dni jeździliśmy na nartach, zmieniając trasy. Kilka razy na Hali Goryczkowej i zawsze na obiad do Murowańca na Gąsienicowej. We wtorek spotkałem moich znajomych z Warszawy, koleżankę z uczelni z mężem. Kasia z Bartkiem przyjechali na kilka dni do Zakopanego. Mieszkali w pensjonacie na Jagiellońskiej, niedaleko dworca PKP. Przedstawiłem im Dagmarę jako koleżankę ze spotkań studenckich sprzed lat. Wspólne spędziliśmy prawie cały dzień. Ale Kasia nie dała się zwieść, że to tylko koleżanka. Mrugnęła do mnie i uśmiechnęła porozumiewawczo.
- Krzysiek, nie czaruj, zakochałeś się
- Aż tak to widać? – zdziwiłem się
- Oczy ci się śmieją, jak spoglądasz na nią. Wpadłeś, ty zatwardziały samotnik. Jak długo się znacie?
czwartek, 9 czerwca 2016
SPRÓBUJĘ CIE POKOCHAĆ!
SPRÓBUJĘ CIE POKOCHAĆ!
I.
W zimowy,
styczniowy wieczór Tamara siedziała przed komputerem, rozmawiając przez skype`a
ze swoim mężem, który pracował na kontrakcie w odległej części świata, można
powiedzieć na antypodach, bo na Filipinach. On namawiał ją na samotne wyjście
do przyjaciół w sobotę. Ona z kolei nie chciała iść tam sama.
-
Najdroższa, nie możesz odmówić Joli. Już
dosyć twego siedzenia w domu – tłumaczył.
-
Tadeusz, jak ja mam tam pójść sama?
-
Ale Joli i Darkowi będzie przykro, że
nas nie ma. Ja jestem na drugim końcu świata, ale ty możesz iść. Oni są naszymi
przyjaciółmi. Fakt, obiecałem, że wrócę, ale w tej chwili nie mogę. Jak dobrze
pójdzie to podpiszę kontrakt jeszcze na dwa lata.
-
Co??? Następne dwa lata? – mocno się
zaniepokoiła.
-
Tamaro, potrzebujemy tych pieniędzy –
próbował tłumaczyć mąż.
środa, 8 czerwca 2016
TOLSKI II
Obudziła się, kiedy słońce stało
wysoko na niebie. Rozejrzała się po pokoju, a właściwie sypialni Ludwika. Był
to typowo męski pokój, do którego przylegała łazienka. Stamtąd właśnie
usłyszała odgłosy kąpieli. Domyśliła się, że to Ludwik brał prysznic. Wstała,
owinęła się kołdrą, i podeszła do okna. „Co ja tu robię? Stałam się dziwką,
sprzedałam się za parę tysięcy! Czym teraz będzie moje życie?” Do jej oczu
napłynęły łzy. Zrozumiała, że przez zamiłowanie do seksu straciła szansę na
normalną rodzinę. Dalsze jej rozmyślanie przerwały obejmujące ją ramiona.
-
Wyspałaś się kochanie?
-
Tak, odwieziesz mnie do miasta?
Ludwik odwrócił dziewczynę do
siebie. Podniósł jej spuszczoną głowę i wtedy ujrzał oczy pełne łez.
-
Co jest, skarbie?
-
Proszę cię, nie pytaj się o nic. Odwieź mnie.
-
Nie, kochanie, jeszcze żadna kobieta nie wyszła
ode mnie zapłakana. Usiądźmy i opowiedz mi co cię trapi.
wtorek, 7 czerwca 2016
Spotkanie po latach cz. 3
Rankiem słońce zaglądnęło do
naszego pokoju, oświetlając twarz Dagmary otoczoną wianuszkiem miedziano - brązowych
włosów. Poruszyła się lekko i otworzyła oczy, spoglądając na mnie.
- Dzień dobry – powitałem dziewczynę, całując w policzek.
- Dzień dobry – odpowiedziała – jak to się stało, że leżę obok ciebie?
- Nad ranem było ci zimno i przyszłaś do mnie.
- Ale mi dobrze, ciepło. Która godzina?
- Już po siódmej. Zaraz wstaję i spróbuję dostać miejscówki na dziewiątą albo coś koło tej godziny.
- To ja postaram się o śniadanie. Zaraz poproszę Staszka o coś.
Udało mi się zdobyć miejscówki na dziewiątą trzydzieści, co w niedzielę było sporym sukcesem. Po śniadaniu pojechaliśmy na górę.
wtorek, 31 maja 2016
Spotkanie po latach cz. 2
Wjechaliśmy na górę, stok powitał nas pięknym śniegiem, temperaturą minus dwanaście stopni i sporą ilością narciarzy kierujących się w stronę Hali Gąsienicowej. Przeszliśmy przez grzbiet w stronę trasy prowadzącej ze szczytu do Kotła Goryczkowego. Dalej nartostrada prowadziła do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Zapięliśmy klamry i ruszyli w dół. Jechałem trochę wolniej i obserwowałem Dagmarę. Poruszała się płynnie i gracją, kręcąc po stromym stoku. Spod nart co chwilę tryskały pióropusze śniegu. Dość szybko pokonaliśmy stromiznę, po drodze wyprzedziłem dziewczynę i pierwszy zatrzymałem się u podnóża góry. Po kilku sekundach Dagmara stanęła obok.
poniedziałek, 23 maja 2016
Spotkanie po latach cz. 1

Do wyjazdu zostało cztery dni, oczywiście o miejscówkach na ekspres „Tatry” można pomarzyć, podobnie, o jakimś miejscu do leżenia w nocnym pociągu.
czwartek, 12 maja 2016
Miłości 2: Razem, czy osobno? - autor AmandaEro
W sobotę człowiek chciałby się wyspać po piątkowej zabawie. Niestety, nic z tego. Jakiś nie znający litości kat wydzwaniał już od wpół do siódmej. Dwa razy Marcel zignorował telefon, warcząc wściekle i plując wyzwiskami. Za trzecim razem wyłowił go z kieszeni spodni rzuconych wczoraj byle jak na podłogę i spojrzał na wyświetlacz. No tak, Tereska. Miał do niej pojechać, ale na litość boską, nie o świcie...
Odebrał i przełączył na głośnik. Nie zdążył nawet wymamrotać powitania. Położył głowę z powrotem na poduszce i zamknął oczy.
piątek, 15 kwietnia 2016
Lipcowy rejs cz. II
Po wieczornej kąpieli wrócili na
pokład „Aretuzy”. Janek zapalił światło w kabinie. Założyli pidżamy i usiedli w
mesie przy gorącej herbacie. Milczeli. Każde z nich zastanawiało się, dlaczego
doszło do tego zbliżenia
-
Jeszcze raz przepraszam. – Janek przerwał tę ciszę. – To był
impuls.
-
Jakbym nie chciała, to nie pozwoliłabym na to – odpowiedziała
Teresa cichym głosem. – Sama się dziwię, że tak zareagowałam, ale dla mnie też
to było zaskoczeniem. Ale było cudownie, jeszcze tak spontanicznie się nie
kochałam. Potrzebowałam tego.
-
Zadziałałaś na mnie jak przysłowiowa czerwona płachta na byka,
jak iskra wysokiego napięcia.
-
Uwielbiam seks. Ostatni raz kochałam się parę miesięcy temu,
więc sam rozumiesz... – zawiesiła głos i po chwili dodała – Podobasz mi się.
Dzisiaj wreszcie poczułam się dobrze w twoich ramionach po tych miesiącach samotności.
-
Z wzajemnością – odparł – i mam wrażenie, że jeszcze to
powtórzymy.
-
I to nie raz... – ze śmiechem zwróciła się do mężczyzny.
Jeszcze prawie
godzinę siedzieli, pijąc herbatę i przekomarzając się. Około północy zmęczenie
całym dniem, pełnym różnych wrażeń i niespodziewanych zdarzeń wzięło górę.
czwartek, 24 marca 2016
Lipcowy rejs
W lipcu Janek planował urlop. Wybierał się na Mazury, popływać na swojej Sasance, którą nazwał „Aretuza”. Kupił ją dwa lata temu od kolegi ojca, który przestał już pływać. Jacht był w doskonałej kondycji, miał wtedy zaledwie pięć lat. Wnętrze zabudowane zostało według zamówienia poprzedniego właściciela. Osobna kabina dziobowa z drzwiami, w mesie*, na lewej burcie dinetka, czyli stolik między dwiema kanapami, na których mogły wygodnie siedzieć cztery osoby, a w razie potrzeby można ją było rozłożyć do spania na dwie. Na prawej, tuż przy przegrodzie, znajdował się ciąg gospodarczy z trzypalnikową kuchenką, zlewozmywakiem i małą lodówką pod nim. Przy zejściówce*, również po prawej stronie zabudowano kabinę sanitarną z chemiczną toaletą, prysznicem i maleńką umywalką.
sobota, 19 marca 2016
Sylwester w górskiej chacie - autor Micra21
SYLWESTER
W GÓRSKIEJ CHACIE
Mroźna, gwiaździsta
sylwestrowa noc. Chata na polanie, u podnóża góry wznoszącej się na prawie dwa
i pół tysiąca metrów, przez okno dostrzec można było lampę naftową, która stała
na stole emanując ciepłym światłem. Wokół panowała kompletna cisza, księżyc w
pełni na tle granatowego, usianego gwiazdami nieba rozjaśniał nieco otoczenie
domku zimnym blaskiem. Wewnątrz para młodych ludzi leżała przy kominku,
rozkoszując się jego ciepłem. Znaleźli się tu całkiem niespodziewanie. Zamierzali
spędzić wieczór sylwestrowy i powitać Nowy Rok na tańcach w schronisku, ale
złośliwy przypadek pokrzyżował ich plany. Zjeżdżając z pobliskiego szczytu,
dziewczyna złamała nartę i zmrok zastał ich kilka godzin marszu od schroniska.
Subskrybuj:
Posty (Atom)