Róża

Róża

środa, 21 grudnia 2016

Takie tam...


Siedzę, dumam, czasem piszę
A za oknem zółta lipa się kołysze
Myślę sobie, że pomysły
Które miałem, nagle prysły

Co się stało z moją weną
Co jest tak wysoką ceną
Że nie mogę pisać dalej
I dlaczego takie żale

Krążą ciągle w mojej głowie
Tego dziś się już nie dowiem
Jutro nowy dzionek będzie
Może wena wtedy będzie...

Dzień nastanie wtedy nowy
I pomysły wrócą znów do głowy
Trudne będą to początki
Gdy się w głowie kłębią wątki

piątek, 9 grudnia 2016

Nastolatki 40 lat temu... Niezwykła miłość


           
W poniedziałek dwudziestego czwartego lipca budzik zadzwonił o piątej trzydzieści. Wyrwany z głębokiego snu nie wiedziałem, co się dzieje. Przecież wakacje, nie trzeba wstawać rano do szkoły. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież dziś wraca Ela z rodzicami i młodszym bratem, a ja  postanowiłem pojechać na dworzec po nich. Wziąłem naszego Wartburga z garażu i pojechałem. Oczywiście wcześniej poprosiłem tatę o pozwolenie. Okazało się, że pociąg jest opóźniony prawie o dwadzieścia minut, ale świadomość, że za chwilę zobaczę moją ukochaną nie pozwoliła na żadną złość.  Czekałem spokojnie i już megafony chrypią, że pociąg z Kołobrzegu, Ustki i Gdyni wjeżdża na peron.  Zgrzytając i piszcząc  niemiłosiernie długi wąż wagonów wtoczył się na dworzec. Zacząłem szukać Eli w tłumie wysiadających i zobaczyłem jej brata z plecakiem, za nim Elę i resztę rodziny. Bardzo zaskoczeni, pytali co tu robię.
-        Dzień dobry, jak to co? – odpowiedziałem pytaniem – przyjechałem po państwa. Przecież z bagażami trudno jechać tak daleko przez miasto, a o taksówce to można pomarzyć o tej godzinie.

wtorek, 6 grudnia 2016

Arystokrata - opowiadanie autorstwa Violet

Wysiadła z samochodu i głęboko wciągnęła ostre, mroźne powietrze do płuc. Poczuła, jak serce zaczyna mocniej bić, a dłonie zaczynają lekko drżeć. Uśmiechnęła się smutno sama do siebie. Jadąc tutaj nie myślała, że powrót do rodzinnego gniazda wywoła w niej tyle emocji i powrócą wspomnienia, które w większości przez wiele lat próbowała wyprzeć ze świadomości. Przez całą drogę zastanawiała się, czy decyzja, którą podjęła pod presją pewnych wydarzeń była słuszna i jak bardzo zmieni się jej życie, ustabilizowane i spokojne. Dużo czasu, nerwów i sił kosztowało ją ugruntowanie pozycji osiągniętej jako kobieta oraz szefowa korporacji, którą przejęła po rozpadzie macierzystej firmy Radvan, w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Czy była gotowa na kolejne wyzwania? Czy miała w sobie tyle energii, by działać na dwa fronty?

piątek, 25 listopada 2016

Nastolatki 40 lat temu... początki


To wydarzyło się naprawdę... tylko trochę inaczej


            Jest rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty pierwszy, koniec czerwca. W piątek wieczorem leżymy z Elą na tapczanie, całując się czule. Oboje mamy po osiemnaście lat i jesteśmy kompletnie zieloni w sprawach seksu. W naszych rodzinach to był temat objęty całkowitym tabu. Nasi rodzice nie rozmawiali z nami na ten temat, jedynie w szkole były jakieś zajęcia w ramach biologii, oddzielnie dla chłopców i dziewcząt, więc coś tam wiedzieliśmy, a poza tym sami też szukaliśmy wiedzy na ten temat. Jakieś książki zawsze były w domu, czasem specjalnie pozostawione "na widoku". O video i internecie nikomu się nawet nie śniło. W tamtym czasie dostęp do „świerszczyków” kompletnie nie istniał, chyba, że ktoś przemycił coś ze „zgniłego zachodu”, jak wyrażano się o krajach zza „żelaznej kurtyny”.
            Wszystko zaczęło się ponad pół roku temu w klubie żeglarskim, gdzie razem robiliśmy kurs na żeglarza. W październiku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku kolega namówił mnie na zrobienie kursu żeglarskiego. Początek moich przygód z wodą i pływaniem nastąpił nieco wcześniej, trzy lata temu, gdy pierwszy raz pojechałem na spływ kajakowy po Wielkich Jeziorach Mazurskich.

sobota, 8 października 2016

Różne rodzaje miłości - Jerzy


            Nadszedł sierpień. Anna, po rejsie z synem, wróciła do pracy. Marka wysłała z Klarą i jej dziadkami w Bieszczady. Samotne wieczory spędzała w domu, rozmyślając o tym, co zaszło na jachcie. Ciągle nie mogła uwierzyć, że dała się ponieść pożądaniu. Czy nie zrobiła synowi krzywdy? Wydawało się, że nie, ale pozostał jakiś trudno uchwytny osad w sercu.
         W połowie miesiąca szef zorganizował spotkanie z ważnym klientem. Poprosił Annę o przygotowanie dokumentów i obecność przy rozmowach, zaplanowanych na piątkowe południe, a potem na  późnym obiedzie w restauracji. Początkowo nie chciała pójść, ale po dłuższym namyśle zgodziła się.
            Na tę okazję założyła nową sukienkę, do kolan, w kolorze kawy z mlekiem, dopasowaną, ale niezbyt obcisłą, podkreślającą jej kobiece kształty, do tego brązowe szpilki i biały żakiet. Całość tworzyła bardzo twarzowy i elegancki zestaw, w sam raz na popołudniowy obiad w dobrej restauracji.
Jednym z uczestników spotkania był Jerzy, dyrektor ekonomiczny firmy handlowej, wysoki, czterdziestoletni mężczyzna. Prawniczka ceniła go jako partnera do interesów, uważała za kulturalnego i błyskotliwego człowieka.

piątek, 23 września 2016

Różne rodzaje miłości cz I Marek

           Jezioro Kisajno, wyjście z kanału Łuczańskego, czternasty lipca. Czterdziestojednoletnia Anna, kapitan jachtowy, prowadziła swoje Tango o wdzięcznej nazwie „Bajeczka” w kierunku Sztynortu. W kokpicie siedział z nią niespełna siedemnastoletni syn, Marek. Spędzali wspólnie kolejne wakacje na Mazurach. Od sześciu lat, co roku pływali razem przez miesiąc. To były zawsze ich chwile, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, bez codziennego pośpiechu do szkoły, pracy czy innych zajęć dnia powszedniego. Pogoda piękna, wiał lekki wiaterek ze wschodu. Jacht, nieznacznie pochylony na lewą burtę, płynął cicho na północ. Drobne fale, rozcinane dziobem, pluskały delikatnie o kadłub. W Sztynorcie zamierzali zjeść obiad w tawernie, która oferowała smaczne posiłki dostępne dla kieszeni przeciętnego żeglarza – turysty.
           
 
-        Mareczku, przejmij ster.
-        Już, mamo.
-        Kurs na Sztynort.
-        Jest, kurs na Sztynort – potwierdził po żeglarsku chłopak. – Ster przejąłem.
-        Ster zdałam. - Anna przekazała rumpel synowi.
            Położyła się na słońcu. Spod przymkniętych powiek obserwowała swojego kochanego, młodego żeglarza. Marek spokojnie prowadził „Bajeczkę” przez jezioro. Uważnie obserwował inne jachty płynące w pobliżu.

poniedziałek, 19 września 2016

Niespodzianka na Mazurach cz. III Akcji ratunkowej. Dwie pary




Po wspólnym rejsie, z końcem lipca wrócili do Warszawy. Kuba zajął się pracą, zaplanowane wcześniej spotkanie przyniosło duży kontrakt jego firmie. Przez te kilka dni widywali się z Beatą codziennie po pracy. Ciągle byli spragnieni bliskiego kontaktu, wciąż nienasyceni sobą. Dziewczyna dopiero przy Kubie poczuła, jak to jest być prawdziwie kochaną. Leżąc wieczorem w łóżku snuła fantazje, jak to będą się kochać, gdy już na stałe zamieszkają razem. Robiło się mokro między udami. Po pierwszych nocach, spędzonych z nim w lipcu, wiedziała, że może liczyć na nieskrępowane współżycie, że Kuba jest otwarty na różne pomysły. Poziom jej libido był bardzo wysoki, o czym przekonała się w trakcie tych prawie dwóch tygodni na „Osesku”. Bała się tylko jednego, jak przyjmą rodzice pomysł przeprowadzki do chłopaka.

piątek, 16 września 2016

Niespoodzianka na Mazurach II c. d. Akcji ratunkowej







Na „Osesku” Beata z Kubą postanowili jeszcze zażyć nocnej kąpieli w jeziorze. Tango stało za kępą krzewów, które oddzielały ich od reszty łodzi, więc rozebrani do naga wskoczyli do chłodnej wody. Pływali cicho, zmywając z siebie trudy upalnego dnia. Po małej drabince wrócili do kokpitu. Zaczęli nawzajem wycierać mokre ciała. Zanim wylądowali w koi, już byli napaleni na siebie. W kabinie dziewczyna uklęknęła i wypięła pupę w kierunku Kuby. Ten wszedł zaraz w śliską już pochwę i szybko poruszając biodrami doprowadził swoją ukochaną do wspaniałego końca.

wtorek, 6 września 2016

Niespodzianka na Mazurach - c. d. Akcji ratunkowej

 
            Beata poszła spakować swoje rzeczy. Kuba, przygotowując Maka do wypłynięcia, rozmyślał o tym, co stało się między nim a dziewczyną. Nie chodziło mu tylko o seks z nią, bo ten był wspaniały, ale o to, co poczuł spędzając z nią całe popołudnie i noc. I rano, jak zaproponował pozostanie z nim do końca lipca na Mazurach. To, że podobała mu się jako kobieta było oczywiste, ale również znakomicie rozumiał ją, dobrze im było razem. Po prostu pokochał ją, mimo że praktycznie nic o niej nie wiedział, poza tym, co mu powiedziała o sobie. Taka nagła miłość, co spadła jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. Może to tylko zauroczenie, a może coś więcej...

wtorek, 2 sierpnia 2016

Akcja ratunkowa

 
   W lipcowe przedpołudnie Kuba płynął przez jezioro Niegocin na Maku 606. Miał przeprowadzić łódkę z Giżycka do przystani klubu Korektywa koło Rucianego-Nidy. Dwudziestosześcioletni sternik lubił żeglowanie, patent sternika jachtowego uzyskał kilka lat temu. Miał spore doświadczenie na wodzie, a Jeziora mazurskie znał jak przysłowiową własną kieszeń.
 
Pogoda była wymarzona do żeglowania, wiał niezbyt silny, wschodni wiatr, wzbudzając niewielką falę. Słońce przypiekało dość mocno, lecz wiatr chłodził rozgrzane ciało przyjemnym powiewem. Sporo łodzi różnego typu kręciło się po wodzie. Większość stanowiły załogi rodzinne na wakacjach. Wyglądało na to, że rejs będzie spokojny, można powiedzieć - nudny.
 
Kuba planował dopłynąć do celu następnego popołudnia, Wtedy miał oddać Maka. Po wyjściu z Giżycka obrał kurs na południe, w kierunku jeziora Bocznego, i dalej przez Jagodne, kanały aż do jeziora Tałty, gdzie zamierzał przenocować. Szerokim łukiem ominął podejście do Wilkas. Do Bocznego zostało już niewiele ponad dwa kilometry, gdy nagle zobaczył ciemną chmurę nadciągającą od wschodu.

środa, 20 lipca 2016

Szalony wypad na żagle

Rok dwa tysiące siódmy, początek lipca, sobota godzina szósta rano, jadę do Rucianego-Nidy na żagle. Nareszcie po kilkunastu latach mogę wejść na pokład żaglówki. Mój dobry kolega, Tomek zaproponował mi wypad na sobotę i niedzielę na Mazury, gdzie w Rucianem-Nidzie stacjonuje jego łódź. Mamy całe dwa dni na pływanie po Mazurach. Całe DWA DNI!!! Z radości nucę sobie pod nosem jakieś piosenki żeglarskie, dziś już nie pamiętam, jakie. Sobotni poranek powitał mnie o piątej pełnym słońcem i czystym błękitem nieba. Czekało mnie dwieście kilometrów jazdy, na szczęście nie samotnej, bo zabrałem na ten króciutki, dwudniowy wypad moją przyjaciółkę, Monikę. W Rucianem mamy zarezerwowany pokój w niedużym pensjonacie „Róża Wiatrów”, tak na wszelki wypadek, bo przecież na „Futrzaku” (tak nazywa się łódź kolegi) mamy do dyspozycji kabinę z czterema kojami.

sobota, 25 czerwca 2016

Spotkanie po latach cz. 5

Jeździliśmy sobie przez kolejne dni, codziennie rano udawało mi się dostawać miejscówki na kolejkę. W czwartek po południu, już po powrocie do Kuźnic, wyciągnąłem Dagmarę na spacer. Poszliśmy, podobnie jak wcześniej, drogą w dół, w kierunku Wielkiej Krokwi. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. W pewnym momencie zacząłem rozmowę na temat naszego przypadkowego spotkania.
-   Dagmara, posłuchaj, spotkanie ciebie zmieniło cały mój stosunek do kobiet. - Zwróciłem twarz w jej stronę - Dotychczas nie myślałem poważnie o żadnej. Po tych kilku dniach zacząłem patrzeć na to z innej perspektywy. Z tobą chciałbym zostać już na zawsze. Wiem, że to jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale takie mam uczucia.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Spotkanie po latach cz. 4


Przez kolejne dwa dni jeździliśmy na nartach, zmieniając trasy. Kilka razy na Hali Goryczkowej i zawsze na obiad do Murowańca na Gąsienicowej. We wtorek spotkałem moich znajomych z Warszawy, koleżankę z uczelni z mężem. Kasia z Bartkiem przyjechali na kilka dni do Zakopanego. Mieszkali w pensjonacie na Jagiellońskiej, niedaleko dworca PKP. Przedstawiłem im Dagmarę jako koleżankę ze spotkań studenckich sprzed lat. Wspólne spędziliśmy prawie cały dzień. Ale Kasia nie dała się zwieść, że to tylko koleżanka. Mrugnęła do mnie i uśmiechnęła porozumiewawczo.


-          Krzysiek, nie czaruj, zakochałeś się
-          Aż tak to widać? – zdziwiłem się
-          Oczy ci się śmieją, jak spoglądasz na nią. Wpadłeś, ty zatwardziały samotnik. Jak długo się znacie?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Wzrok - autor Batavia

 
Wszystko przesiąknięte mocnym zapachem… tego czegoś. Sam nie potrafił określić, czego. Nie umiał go nazwać, choć zapach był oczywisty. Nieodłącznie kojarzył się ze szpitalem. Nie, nie był to szpital. No… może trochę inny, w końcu za coś płacił. Gdzieś wewnątrz jego organizmu, jakiś trybik funkcjonował inaczej. Któryś z organów wzbudził niepokój lekarza. Badania, badania … miał okazję poznać bezduszność medycznej machiny. Kolejni medycy wypisywali nowe skierowania. Każdy specjalista stawiał jedyną słuszną i prawdziwą diagnozę. Wyniki urosły do rozmiarów akt. W końcu się przeciwstawił i trafił tutaj. Był zdecydowany zapłacić, żeby dostać ten świstek papieru. Siedział w kompletnej ciszy. - Jestem ostatnim pacjentem - uświadomił sobie. - Załatwi mnie szybko.

czwartek, 9 czerwca 2016

SPRÓBUJĘ CIE POKOCHAĆ!



SPRÓBUJĘ CIE POKOCHAĆ!


I.

            W zimowy, styczniowy wieczór Tamara siedziała przed komputerem, rozmawiając przez skype`a ze swoim mężem, który pracował na kontrakcie w odległej części świata, można powiedzieć na antypodach, bo na Filipinach. On namawiał ją na samotne wyjście do przyjaciół w sobotę. Ona z kolei nie chciała iść tam sama.
-          Najdroższa, nie możesz odmówić Joli. Już dosyć twego siedzenia w domu – tłumaczył.
-          Tadeusz, jak ja mam tam pójść sama?
-          Ale Joli i Darkowi będzie przykro, że nas nie ma. Ja jestem na drugim końcu świata, ale ty możesz iść. Oni są naszymi przyjaciółmi. Fakt, obiecałem, że wrócę, ale w tej chwili nie mogę. Jak dobrze pójdzie to podpiszę kontrakt jeszcze na dwa lata.
-          Co??? Następne dwa lata? – mocno się zaniepokoiła.
-          Tamaro, potrzebujemy tych pieniędzy – próbował tłumaczyć mąż.

środa, 8 czerwca 2016

TOLSKI II





Obudziła się, kiedy słońce stało wysoko na niebie. Rozejrzała się po pokoju, a właściwie sypialni Ludwika. Był to typowo męski pokój, do którego przylegała łazienka. Stamtąd właśnie usłyszała odgłosy kąpieli. Domyśliła się, że to Ludwik brał prysznic. Wstała, owinęła się kołdrą, i podeszła do okna. „Co ja tu robię? Stałam się dziwką, sprzedałam się za parę tysięcy! Czym teraz będzie moje życie?” Do jej oczu napłynęły łzy. Zrozumiała, że przez zamiłowanie do seksu straciła szansę na normalną rodzinę. Dalsze jej rozmyślanie przerwały obejmujące ją ramiona.
-         Wyspałaś się kochanie?
-         Tak, odwieziesz mnie do miasta?
Ludwik odwrócił dziewczynę do siebie. Podniósł jej spuszczoną głowę i wtedy ujrzał oczy pełne łez.
-         Co jest, skarbie?
-         Proszę cię, nie pytaj się o nic. Odwieź mnie.
-         Nie, kochanie, jeszcze żadna kobieta nie wyszła ode mnie zapłakana. Usiądźmy i opowiedz mi co cię trapi.

wtorek, 7 czerwca 2016

Spotkanie po latach cz. 3

   Rankiem słońce zaglądnęło do naszego pokoju, oświetlając twarz Dagmary otoczoną wianuszkiem miedziano - brązowych włosów. Poruszyła się lekko i otworzyła oczy, spoglądając na mnie.
-          Dzień dobry – powitałem dziewczynę, całując w policzek.
-          Dzień dobry – odpowiedziała – jak to się stało, że leżę obok ciebie?
-          Nad ranem było ci zimno i przyszłaś do mnie.
-          Ale mi dobrze, ciepło. Która godzina?
-          Już po siódmej. Zaraz wstaję i spróbuję dostać miejscówki na dziewiątą albo coś koło tej godziny.
-          To ja postaram się o śniadanie. Zaraz poproszę Staszka o coś.
     Udało mi się zdobyć miejscówki na dziewiątą trzydzieści, co w niedzielę było sporym sukcesem. Po śniadaniu pojechaliśmy na górę.

wtorek, 31 maja 2016

Spotkanie po latach cz. 2


 
Wjechaliśmy na górę, stok powitał nas pięknym śniegiem, temperaturą minus dwanaście stopni i sporą ilością narciarzy kierujących się w stronę Hali Gąsienicowej. Przeszliśmy przez grzbiet w stronę trasy prowadzącej ze szczytu do Kotła Goryczkowego. Dalej nartostrada prowadziła do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego. Zapięliśmy klamry i ruszyli w dół. Jechałem trochę wolniej i obserwowałem Dagmarę. Poruszała się płynnie i gracją, kręcąc po stromym stoku. Spod nart co chwilę tryskały pióropusze śniegu. Dość szybko pokonaliśmy stromiznę, po drodze wyprzedziłem dziewczynę i pierwszy zatrzymałem się u podnóża góry. Po kilku sekundach Dagmara stanęła obok.

poniedziałek, 23 maja 2016

Spotkanie po latach cz. 1


W styczniu 1968 roku nareszcie dostałem urlop w zimie. Szef nigdy nie chciał się zgodzić na mój wyjazd poza letnimi wakacjami, kiedy to zamykał firmę na dwa tygodnie, w drugiej połowie lipca. Tym razem postawiłem ultimatum, że dam wypowiedzenie, jak mnie nie puści na tydzień w góry. Od kilku lat, a w zasadzie odkąd po studiach zacząłem pracę w biurze nieruchomości u kolegi mojego ojca, ani razu nie mogłem pojechać na narty, które uwielbiałem od trzynastego roku życia. Dopiero teraz, gdy zagroziłem odejściem, pan Ksawery zgodził się na kilka dni wolnego dla mnie. Postanowiłem pojechać do Zakopanego i odwiedzić moją „ukochaną górę”, czyli Kasprowy Wierch.

            Do wyjazdu zostało cztery dni, oczywiście o miejscówkach na ekspres „Tatry” można pomarzyć, podobnie, o jakimś miejscu do leżenia w nocnym pociągu.

czwartek, 12 maja 2016

Tajmnicze spotkanie w deszczu.. cz. 5



Dwa lata później..
- Szymon, pośpiesz się! Nie mamy za dużo czasu. Zaraz minie godzina i będziemy musieli uciekać! – Krzyknęła do niego Ofelia i przeładowała broń. Barowski zrobił to samo i wychylił się za ściany. Strzelali do nich napastnicy, a ona go jeszcze poganiała.
- Już, już. Nie widzisz, że jestem trochę zajęty! – Przekrzyczał strzały i wyskoczył, zabijając dwójkę ochroniarzy.
- Chodźmy. – Wyprostowała się i zaczęła iść, a za nią podreptała czarna pantera. Ruszyli w stronę jedynych drzwi, które znajdowały się na korytarzu. Wisząca na kablach żarówka, dawała niewiele światła. Porozrzucane gazety szeleściły pod ciężkimi butami. Trzymali mocno broń, gotowi na następny atak. Doskonale zdawali sobie sprawę, że za metalowymi drzwiami czeka na nich armia, ale nie mieli wyjścia. Zdanie musiało zostać wykonane.

Miłości 2: Razem, czy osobno? - autor AmandaEro

 
W sobotę człowiek chciałby się wyspać po piątkowej zabawie. Niestety, nic z tego. Jakiś nie znający litości kat wydzwaniał już od wpół do siódmej. Dwa razy Marcel zignorował telefon, warcząc wściekle i plując wyzwiskami. Za trzecim razem wyłowił go z kieszeni spodni rzuconych wczoraj byle jak na podłogę i spojrzał na wyświetlacz. No tak, Tereska. Miał do niej pojechać, ale na litość boską, nie o świcie...
 
 
Odebrał i przełączył na głośnik. Nie zdążył nawet wymamrotać powitania. Położył głowę z powrotem na poduszce i zamknął oczy.

wtorek, 10 maja 2016

Tajemnicze spotkanie w deszczu cz. 4



Szymon nadal miał oczy zamknięte. Zgiął się w pół i zwymiotował.
- Już dobrze, dobrze. Przejdzie ci po jakimś czasie. – Ofelia poklepała go po plecach i uśmiechnęła się delikatnie. Znajdowali się dokładnie przed tym samym budynkiem, ale była już noc. Samochód zniknął, za to na jego miejsce pojawiły się stare auta z lat osiemdziesiątych. Latarnie rzucały cienie, dając niewiele światła. Wokół panowała cisza, którą od czasu do czasu przecinały dźwięki przejeżdżających w oddali aut. Na niebie nie było widać żadnych gwiazd, zasłonięte zostały przez gęste chmury. Szymon przez to czuł się niepewnie. Podniósł się powoli, odczuwając już mniejsze mdłości.
- Zawsze tak będzie? – wytarł usta chusteczką i napił się wody.

poniedziałek, 9 maja 2016

Równowaga - autor Batavia


Sznur ze świstem przecinał powietrze, kończąc bieg na jego pośladkach. Nie stosowała jakichś wymyślnych akcesoriów. Z coraz większym trudem powstrzymywał się od krzyku. Tylko jęk po każdym razie wydobywały się z jego zaciśniętych do bólu ust. Bariera pękła tak niespodziewanie, że sam był zaskoczony. Kolejne smagnięcie zahaczyło końcówką o jądra i krzyknął po raz pierwszy. Podeszła i pocałował go w usta. Z jakimś perwersyjnym zadowoleniem przesuwała palcem po śladach sznura. Wodziła po nich, powodując jego mimowolne próby uniknięcia dotyku. Stał nagi, tak jak lubiła, z wyciągniętymi rękami nad głową. Drążek podciągała tak, żeby dotykał podłoża, stojąc na palcach. Był wyciągnięty jak struna. Ujęła w dłoń jego nabrzmiałą męskość i pocierała nią o swoje udo. Czuł, jaka była zgrzana po chłoście. Dopiero teraz w pełni poczuł zapach pomarańczy zmieszany z zapachem podnieconej kobiety.

piątek, 6 maja 2016

Tajemnicze spotkanie w deszczu.. cz. 3



Barowski chciał zaoponować, przerwać te pocałunki, ale nie mógł. Umysł domagał się wyjaśnień, prawdy, a ciało pragnęło jedynie jej. Słodkiego ciała, ust, piersi.

- Cały dzień marzyłam o tym. – wyszeptała, podnosząc się i zdejmując z siebie koszulkę. Nie miała pod nią stanika. Szymon od razu położyły dłonie na piersiach, masując je. Odgięła się do tyłu, poruszając biodrami. Wiedziała jak działa na niego. Poczuła na udzie twardego penisa, gotowego na nią. Mężczyzna również się podniósł i połączył ich usta w namiętnym, gorącym pocałunku. Pożądanie zawładnęło nim całkowicie. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Nie wiedział, że seks może być emocjonalnym przeżyciem. Każda komórka pragnęła dotyku, zespolenia. Wplątał palce w gęste włosy i odgiął głowę kobiety do tyłu.

piątek, 29 kwietnia 2016

Żal - autor Batavia

- Nie, nie chcę, daj mi święty spokój!
- Proszę, nie możesz tego wybaczyć?
Ubrana w zwiewną tunikę, prezentowała się tak, że najlepiej rzuciłbym się na nią. Długie, czarne włosy do bioder. Ocierające się przy każdym kroku o pośladki. Białe wycięte do granic możliwości stringi, eksponujące krągłość pośladków i biustonosz będący imitacją swojej nazwy. Piersi, wręcz chcące wyskoczyć z zamknięcia tej imitacji, teraz, podsunięte pod moja twarz. Nienaganna sylwetka, modelowana długimi godzinami aerobiku. Jej śliczna buzia, mały filigranowy nosek, błękitne oczy w oprawie długich rzęs i usta, czerwone, zdające się same mówić, – Na co czekasz? Całuj. Cała postać, gdy wchodziła do pokoju, epatowała erotyzmem. Powolne mierzone kroki, biodra zmysłowo poruszające się w ich rytm.

środa, 27 kwietnia 2016

Miłości 1: Dziewczyna z klubu - autor AmandaEro

 
Normalnie Marcel nie polował w klubie. Odstręczały go te odpicowane lale, napite, naćpane i napalone dzieweczki za pięć złotych. Nie, raczej dziesięć. Tyle kosztowało piwko w tej tancbudzie – niczego więcej nie było trzeba, przyciągał ledwie dorosłe panny niczym Święty Mikołaj dzieciaki w galerii handlowej. Czym? Bóg jeden wie. Raczej nie urodą. Średni wzrost, ciemne włosy, zadbany, owszem – ale w ten sposób można by opisać większość bywalców ciemnej, zadymionej i huczącej przesadnie głośną muzyką sali. Już prędzej ubiorem. Markowy ciuch lalunie rozpoznawały nawet w ciemnościach, choć próżno by na nim szukać ostentacyjnie wyeksponowanego logo. Na co liczyły? Może na nic. Może podniecał je sam stan posiadania Marcela.
A on konsekwentnie je spławiał. Nie stanowiły wyzwania, więc nie były atrakcyjne. Z doświadczenia wiedział, że nie sposób nacieszyć się tym, co przyjdzie zbyt łatwo... Choćby nie wiadomo jak się starały go zainteresować, potem w łóżku łatwe panienki okazywały się nudne do bólu i schematyczne. I kapryśne, jeśli tylko spróbował zrobić coś inaczej.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Tajemnicze spotkanie w deszczu cz. 2 - autor Chaandelier


Szymon otworzył powoli powieki, powracając do rzeczywistości. Dźwięki, które docierały do niego podpowiadały mu, że znajduje się w samochodzie i pędzi po autostradzie. Blask promieni słonecznych padał na twarz, przyjemnie ją ogrzewając. Przekręcił głowę i próbował usiądź w wygodniejszej pozycji, lecz nie pozwalały mu na to kajdanki, które przyczepione były do fotela. Szarpnął, chcąc się uwolnić.

- Widzę, że się obudziłeś. Nie szarp się, to nic nie da, a jedynie zrobisz sobie krzywdę. – Te słowa wypowiedziała kobieta. Zmrużył oczy, przypatrując się jej dokładnie. To była nieznajoma, która go porwała, i z którą uprawiał najlepszy seks w jego życiu. Na samo wspomnienie poczuł jak zaczyna mu stawać. Oparł głowę i zamrugał powiekami. Ciało reagowało z pewnym opóźnieniem.

piątek, 15 kwietnia 2016

Lipcowy rejs cz. II



Po wieczornej kąpieli wrócili na pokład „Aretuzy”. Janek zapalił światło w kabinie. Założyli pidżamy i usiedli w mesie przy gorącej herbacie. Milczeli. Każde z nich zastanawiało się, dlaczego doszło do tego zbliżenia
   -         Jeszcze raz przepraszam. – Janek przerwał tę ciszę. – To był impuls.
   -         Jakbym nie chciała, to nie pozwoliłabym na to – odpowiedziała Teresa cichym głosem. – Sama się dziwię, że tak zareagowałam, ale dla mnie też to było zaskoczeniem. Ale było cudownie, jeszcze tak spontanicznie się nie kochałam. Potrzebowałam tego.
   -         Zadziałałaś na mnie jak przysłowiowa czerwona płachta na byka, jak iskra wysokiego napięcia.
   -         Uwielbiam seks. Ostatni raz kochałam się parę miesięcy temu, więc sam rozumiesz... – zawiesiła głos i po chwili dodała – Podobasz mi się. Dzisiaj wreszcie poczułam się dobrze w twoich ramionach po tych miesiącach samotności.
   -         Z wzajemnością – odparł – i mam wrażenie, że jeszcze to powtórzymy.
   -         I to nie raz... – ze śmiechem zwróciła się do mężczyzny.
     Jeszcze prawie godzinę siedzieli, pijąc herbatę i przekomarzając się. Około północy zmęczenie całym dniem, pełnym różnych wrażeń i niespodziewanych zdarzeń wzięło górę.

wtorek, 29 marca 2016

Tajemnicze spotkanie w deszczu.. cz. 1 - autor Chaaandelier


Silny, porywisty wiatr ścinał gałęzie, które z głośnym trzaskiem spadały na ziemię. Mocny deszcz sprawiał, że gleba stawiała się miękka i powstawały na niej błotniste kałuże. Był koniec marca, a pogoda przywoływała wspomnienia jesieni. Zbliżały się święta Wielkanocne i każdy pragnął chociaż odrobiny słońca, aby przywrócić trochę światła do ponurej rzeczywistości. Natura na przekór obdarowała deszczem i pochmurnym niebem. Przez gęste czarne chmury czasami przedzierał się księżyc, który dawał niewielką poświatę. Auto marki BMW X3 pędziło przez drogę z zawrotną prędkością. Długie światła padały na drogę, oświetlając ją. W zakamarkach lasu skrywały się różne zwierzęta, zaczynające żer. Niektóre niebezpiecznie zbliżały się do asfaltu.

czwartek, 24 marca 2016

Lipcowy rejs



W lipcu Janek planował urlop. Wybierał się na Mazury, popływać na swojej Sasance, którą nazwał „Aretuza”. Kupił ją dwa lata temu od kolegi ojca, który przestał już pływać. Jacht był w doskonałej kondycji, miał wtedy zaledwie pięć lat. Wnętrze zabudowane zostało według zamówienia poprzedniego właściciela. Osobna kabina dziobowa z drzwiami, w mesie*, na lewej burcie dinetka, czyli stolik między dwiema kanapami, na których mogły wygodnie siedzieć cztery osoby, a w razie potrzeby można ją było rozłożyć do spania na dwie. Na prawej, tuż przy przegrodzie, znajdował się ciąg gospodarczy z trzypalnikową kuchenką, zlewozmywakiem i małą lodówką pod nim. Przy zejściówce*, również po prawej stronie zabudowano kabinę sanitarną z chemiczną toaletą, prysznicem i maleńką umywalką.

poniedziałek, 21 marca 2016

TOLSKI - autor Minka227



                                                        


-        Kotku, chyba nie zawiedziesz mnie? Wiesz dobrze, jak ważny jest ten kontrakt dla naszej firmy? - Norbert zwrócił się do swojej asystentki.
-        Tak, wiem, ale co ja mogę? - Natalia odpowiedziała pytaniem.
-        Wystarczy, że będziesz czarująca dla Tolskiego. Zauważyłem, jak ostatnio wodził za tobą wzrokiem.
-        Ale nie myślisz chyba, że go uwiodę?
-        Mam nadzieję, że do tego nie trzeba będzie się posuwać. Natala, my musimy zdobyć to zlecenie! Jak stanie się inaczej, to połowa ludzi pójdzie na bruk. A kontrakt z Tolskim otworzy nam drogę na inne zlecenia – tłumaczył prezes asystentce -  Zresztą sama dobrze wiesz. Poza tym, o ile uzyskasz dodatkowo rabat, to dzielimy się nim na pół, a nie muszę ci mówić, jakie to są sumy.
-        Dobrze, Norbert, zrobię co w mojej mocy, ale do łóżka z nim nie pójdę. Tego nie oczekuj ode mnie. Dostanę godzinę na przygotowanie się?

sobota, 19 marca 2016

Sylwester w górskiej chacie - autor Micra21

SYLWESTER W GÓRSKIEJ CHACIE
 
Mroźna, gwiaździsta sylwestrowa noc. Chata na polanie, u podnóża góry wznoszącej się na prawie dwa i pół tysiąca metrów, przez okno dostrzec można było lampę naftową, która stała na stole emanując ciepłym światłem. Wokół panowała kompletna cisza, księżyc w pełni na tle granatowego, usianego gwiazdami nieba rozjaśniał nieco otoczenie domku zimnym blaskiem. Wewnątrz para młodych ludzi leżała przy kominku, rozkoszując się jego ciepłem. Znaleźli się tu całkiem niespodziewanie. Zamierzali spędzić wieczór sylwestrowy i powitać Nowy Rok na tańcach w schronisku, ale złośliwy przypadek pokrzyżował ich plany. Zjeżdżając z pobliskiego szczytu, dziewczyna złamała nartę i zmrok zastał ich kilka godzin marszu od schroniska.