Róża

Róża

wtorek, 2 sierpnia 2016

Akcja ratunkowa

 
   W lipcowe przedpołudnie Kuba płynął przez jezioro Niegocin na Maku 606. Miał przeprowadzić łódkę z Giżycka do przystani klubu Korektywa koło Rucianego-Nidy. Dwudziestosześcioletni sternik lubił żeglowanie, patent sternika jachtowego uzyskał kilka lat temu. Miał spore doświadczenie na wodzie, a Jeziora mazurskie znał jak przysłowiową własną kieszeń.
 
Pogoda była wymarzona do żeglowania, wiał niezbyt silny, wschodni wiatr, wzbudzając niewielką falę. Słońce przypiekało dość mocno, lecz wiatr chłodził rozgrzane ciało przyjemnym powiewem. Sporo łodzi różnego typu kręciło się po wodzie. Większość stanowiły załogi rodzinne na wakacjach. Wyglądało na to, że rejs będzie spokojny, można powiedzieć - nudny.
 
Kuba planował dopłynąć do celu następnego popołudnia, Wtedy miał oddać Maka. Po wyjściu z Giżycka obrał kurs na południe, w kierunku jeziora Bocznego, i dalej przez Jagodne, kanały aż do jeziora Tałty, gdzie zamierzał przenocować. Szerokim łukiem ominął podejście do Wilkas. Do Bocznego zostało już niewiele ponad dwa kilometry, gdy nagle zobaczył ciemną chmurę nadciągającą od wschodu.