Róża

Róża

piątek, 16 września 2016

Niespoodzianka na Mazurach II c. d. Akcji ratunkowej







Na „Osesku” Beata z Kubą postanowili jeszcze zażyć nocnej kąpieli w jeziorze. Tango stało za kępą krzewów, które oddzielały ich od reszty łodzi, więc rozebrani do naga wskoczyli do chłodnej wody. Pływali cicho, zmywając z siebie trudy upalnego dnia. Po małej drabince wrócili do kokpitu. Zaczęli nawzajem wycierać mokre ciała. Zanim wylądowali w koi, już byli napaleni na siebie. W kabinie dziewczyna uklęknęła i wypięła pupę w kierunku Kuby. Ten wszedł zaraz w śliską już pochwę i szybko poruszając biodrami doprowadził swoją ukochaną do wspaniałego końca.
Beata zagryzała róg poduszki, żeby głośno nie krzyczeć. Padli na prześcieradło dochodząc do równowagi. Leżąc i przytulając się usłyszeli dziwne odgłosy z Sasanki stojącej za krzewami.
-        To chyba Bartek z Ewą nie próżnują – Kuba szepnął towarzyszce do ucha.
-        Pewnie tak – odparła.
            Po chwili zmorzył ich sen. W środku nocy obudziło ich bębnienie kropel na pokładzie. To przechodził letni deszcz. Nagły błysk rozdarł ciemności i grzmot pioruna wstrząsnął Beatą.  
-        Boję się burzy, obejmij mnie – poprosiła, przysuwając się.
-        Tu ci nic nie grozi, ta burza jest daleko – powiedział Kuba – jakieś dwa kilometry od nas.
-        Ale i tak się boję.
-        Ciiiii, maleńka – chłopak czule przemawiał do ucha, obejmując ramionami jej drobne ciało.
            Dziewczyna mocno przywarła do młodego mężczyzny, jakby chciała schować się przed piorunami, a nawet całym światem. Gorące pod kołdrą ciało kochanki spowodowało nagły przypływ podniecenia u jej towarzysza. Jego ciało zareagowało natychmiast, penis podniósł się i zaczął szturchać podbrzusze Beaty. Ta wierciła biodrami potęgując erekcję. Kuba odwrócił ją plecami do siebie i wsunął dłoń między uda nakrywając nią krocze i palcem drażnił łechtaczkę. Każdy grzmot wstrząsał ciałem kobiety. W końcu wszystko ucichło, tylko deszcz miarowo uderzał w pokład jachtu. Dziewczyna podkurczyła nogi wystawiając śliskie wejście do pochwy w kierunku naprężonego członka. Ten wśliznął się do gorącego wnętrza. Powolne ruchy wyzwalały delikatne sapnięcia przyjemności. Kochali się wolno chcąc przedłużyć przyjemność, chwilami pozostając w bezruchu. Po kilkunastu minutach oboje w jednym momencie przeżyli głęboki, choć spokojny orgazm. Odprężeni i uspokojeni zapadli w mocny sen.
            Słoneczny poranek przywitał żeglarzy ciepłem i powiewem wiatru, szumiącym w liściach drzew rosnących wokół polany. Tylko mokre pokłady łodzi i kapiące z krzewów krople wody przypominały o nocnej ulewie. Zapowiadał się wspaniały, letni dzień. Wanda i Jerzy wcześnie poszli na spacer do pobliskiego lasu i przynieśli koszyk malin. Reszta towarzystwa spała prawie do dziesiątej. Po śniadaniu wszyscy zebrali się na kawę przy stole pod daszkiem, w jedynym suchym miejscu na lądzie. Każdy dostał miseczkę świeżutkich, pachnących lasem malin.
            Cały dzień upłynął pod znakiem wakacyjnego lenistwa, kąpieli w jeziorze i rozmów. Karolina przez cały czas przyglądała się Maćkowi, usiłując przypomnieć sobie, skąd go zna. W końcu chłopak powiedział: 
-        Studiujemy na jednym wydziale i tym samym roku, ale w różnych grupach. Spotykałem cię na korytarzu i stąd się znamy, już wczoraj sobie przypomniałem.
-        No jasne! Wczoraj wydawało mi się, że już się widzieliśmy, ale nie byłam pewna.
-        Ale spotkania! Najpierw Iwona i Beata w porcie, a teraz my na tym odludziu – powiedział Maciek, dodając – świat jest jak jeden grajdołek.
            Po obiedzie Ewa z Bartkiem zaprosili wszystkich na kawę i ciasto. Siedzieli przy stole, a pani Wanda wstała i powiedziała głośno:
-        Przestańcie mówić do mnie i Jerzego per „pani” i „pan”, Wanda jestem i tyle!
-        Jurek – dodał jej mąż.
            Wstał i przyniósł ze swojego jachtu butelkę koniaku. Nalał do małych, pękatych kieliszków,  po czym wypili zbiorowy „bruderszaft”. Wesołe rozmowy trwały do późnego wieczora.             Beata z Kubą postanowili następnego dnia popłynąć na Buwełno i tam spędzić dwa albo trzy dni tylko we dwoje. Potrzebowali czasu na przemyślenie ostatnich decyzji, a do tego pragnęli spokoju.
            Następnego ranka nadciągnęły chmury, ale na razie nie padało. Po wczesnym śniadaniu sklarowali „Oseska” do rejsu i pożegnali pozostających w zatoczce przyjaciół, którzy dopiero zaczynali dzień. Dość silny, zachodni wiatr wypełnił żagle Tanga, pozwalając na szybką żeglugę. 
-        Możemy zahaczyć o Sztynort? - zapytała Beata.
-        Oczywiście, przecież nie mamy żadnych wiążących terminów – odpowiedział Kuba.
-        Ciekawy port, ze starym budynkiem. Widziałam kiedyś zdjęcia. Jeszcze tam nie byłam, a chciałabym to zobaczyć.
-        Zjemy tam obiad w starej baszcie, gdzie jest gospoda.
-        Zgoda. – dziewczyna uśmiechnęła się do sternika.
            Port w Sztynorcie stanowi małe, naturalne jeziorko połączone krótkim kanałem z jeziorem Dargin. Dobre schronienie dla jachtów w czasie burz. Podobnie jest w Piaskach, ale tam port jest sztucznie wykopany i połączony kanałem z jeziorem Bełdany. W gospodzie zjedli wspaniałe pierogi i popłynęli w kierunku Giżycka. Tym razem ominęli samo miasteczko pokonując Kanał Niegociński, stare połączenie Kisajna z jeziorem Niegocin, prowadzące przez niewielkie jezioro Tajty. Późnym popołudniem zakotwiczyli w pobliżu przesmyku z Niegocina na Buwełno. Gęste chmury nadal zakrywały niebo, ale wiatr osłabł i powodował tylko lekkie odgłosy fałów obijających się o maszt. Chłód wieczoru kazał im zamknąć się pod pokładem „Oseska”. Kuba uruchomił gazowy piecyk, podgrzewający wodę w kabinie sanitarnej. Po kolacji i ciepłym prysznicu usiedli przy stoliku w kabinie napawając się wieczorną ciszą przerywaną rzadkim pluskiem małych fal o kadłub łódki. Beata pierwsza przerwała milczenie: 
-        Gdzie mieszkasz w Warszawie?
-        Na Rakowcu, przy Sanockiej. Mam tam małe mieszkanie po babci, dwa pokoje z kuchnią, czterdzieści metrów.
-        To daleko ode mnie, bo ja na Bielanach przy Cegłowskiej, niedaleko szpitala. Ciężko będzie się spotykać, a już wiem, że będzie mi brakowało ciebie na co dzień.
-        To przeprowadź się do mnie, będziesz miała piętnaście minut na uczelnię autobusem.
-        Moi rodzice chyba nie pozwolą, są dość tradycyjni w poglądach. A i ja sama też muszę to jeszcze przemyśleć, bo to wszystko potoczyło się za prędko. Dziś nie jestem w stanie ci nic obiecać, ale nie jest to takie całkiem niemożliwe. Kocham cię, Kubusiu. Jak już powiedziałam, wskoczyłam w związek z tobą bez zastanowienia, oddałam ci się pod opiekę jeszcze w Rydzewie.
-        Nie będę naciskał. Mamy czas. Przynajmniej do końca września, jak masz wakacje. Później zobaczymy. W każdym razie, możesz liczyć na własny pokój i spokój do nauki u mnie. O kasę bądź spokojna, stać mnie na utrzymanie ciebie. Zarabiam wystarczająco dobrze, żeby nie wydawać całej pensji w ciągu miesiąca.
-        Kusisz mnie. – Beata przytuliła twarz do policzka Kuby.
-        Bo cię kocham! – chłopak wziął dziewczynę w ramiona i zaczął całować po całej twarzy.
            Poddała się jego pieszczotom i sama odwdzięczyła głębokim pocałunkiem w usta. Języki walczyły w miłosnym splocie, a ręce szukały kontaktu z ciałami kochanków. Niecierpliwe dłonie mężczyzny mocno ugniatały kobiece piersi szczypiąc stwardniałe brodawki. Krzyknęła z bólu pomieszanego z przyjemnością, a jej palce zacisnęły się na twardym członku. Opadli na materac, nie zaprzestając pieszczot, a po chwili ściągnęli ubrania i nagi Kuba przygniótł ją do koi. Poczuła strużkę śluzu spływającą między pośladki. Była gotowa na przyjęcie penisa. Wszedł między gorące i mokre płatki, bez oporu dobijając do sklepienia pochwy. Beata drgnęła i uniosła biodra na spotkanie, przyjmując męskość najgłębiej jak mogła. Zatracili się w miłosnych zapasach, głośno dając znać o rozkoszy, która zabrała ich w daleką podróż. Ekstaza spełnienia przyszła równocześnie, wyginając ciała w skurczu uniesienia. Znieruchomieli, leżąc nadal połączeni w uścisku żądzy, która nie zamierzała odejść. Dopiero po kilku minutach męskie ciało zsunęło się z kobiety, powracając z dalekiej podróży. Westchnęła cicho, podniosła głowę i spojrzała błyszczącymi oczami na ukochanego.

 


-        Który to już raz wysyłasz mnie tak daleko?
-        A ty zabierasz mnie ze sobą – odparł szeptem.
            Ale oni jeszcze nie mieli dosyć miłości tego wieczora. Leżąc w ciszy zbierali siły na drugi etap. Jej głowa spoczywała na męskiej piersi, a on gładził posklejane potem, brązowo-miedziane włosy. Ta noc należała do nich. Wolnym ruchem Beata otoczyła palcami opadłą męskość wywołując ponowny napływ krwi do członka. Powoli rósł, wyprężając się po kilku minutach. Ręka mężczyzny nakryła napuchnięte od seksu krocze, mokre od spermy i śluzu. Palec dotknął wysuniętej spomiędzy małych warg łechtaczki. Kobieta drgnęła pod tym dotykiem, mocniej drażniąc penisa. Wolno przekręciła się na brzuch wypinając pupę. 
-        chodź od tyłu – zaprosiła kochanka – w tę drugą dziurkę. Chcę spróbować, jeszcze tego nie robiłam.
            Przyłożył jeszcze mokrego penisa do brązowego, pokrytego śliską wilgocią otworu i naciskając, pokonywał opór zwieracza, zagłębiając się w ciasny tunel. Po kilkunastu ruchach ponad połowa jego długości znalazła miejsce w gorącym wnętrzu ukochanej. Poruszał biodrami wolno, żeby nie sprawiać bólu. Ciało dziewczyny ogarnęła trudna do opisania przyjemność, którą oznajmiała krótkimi okrzykami w rytm pchnięć. Kuba palcami pocierał małe wargi sromowe, co jakiś czas zahaczając o nabrzmiały, najczulszy punkt. Drugi wzlot na wyżyny przyjemności spadł nagle, Beata wygięła się w łuk unosząc głowę, kochanek jęknął i napełnił dziewczynę pompując nasienie w jej wnętrze. Nie rozłączając ciał położyli się na boku i sięgnęli po koc. Nakryci, już odprężeni, zasnęli twardym snem na wąskiej koi.
            Nad ranem, kiedy cały świat jeszcze spowity był mrokiem nocy, przenieśli się do dziobowej koi, na wygodniejsze miejsce. Ciągle nie mieli dość seksu. Ich ciała w dalszym ciągu pragnęły pieszczot. Kochali się już trzeci raz tej nocy. Po raz kolejny Kuba wysłał Beatę na orbitę seksualnej rozkoszy.
            Rankiem obudził ich szum deszczu. „Osesek” myszkował po wodzie na kotwicy. Nadzy żeglarze rozkoszowali się ciepłem wygrzanej koi. Nie mieli ochoty opuszczać przytulnej kabiny. Na szczęście „Osesek” wyposażony w toaletę i inne udogodnienia pozwalał cieszyć się możliwością życia wewnątrz bez konieczności wychodzenia na zewnątrz w taki paskudny dzień. Zaczął się szósty dzień wspólnej wyprawy po jeziorach, a oni nie mieli siebie dosyć. Beata, chcąc zrobić przyjemność ukochanemu, pieściła jego męskość uniesioną w porannym wzwodzie, po czym dosiadła go i ujeżdżała, nabijając się głęboko, aż do samego dna. Kuba, trzymając dłonie na piersiach kochanki, masował palcami powiększone z podniecania, twarde jak kamyki, brodawki. I znów nie musieli długo czekać na rozkosz. Ciała przywarły do siebie w orgazmie i opadli na posłanie zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi. Zapadli w krótką drzemkę. 
-        Beatko – Kuba obudził się po kilku minutach. – Zrobię śniadanie.
-        Dobry pomysł, jestem głodna – odpowiedziała.
-        Na co masz ochotę? – zapytał.
-        Kawę z mlekiem i kanapkę z pomidorem.
-        Daj mi dziesięć minut.
            Wstał nie ubierając się, nastawił ekspres na kuchence i przygotował kilka kanapek. Po kilku minutach we wnętrzu jachtu rozszedł się aromat świeżej kawy. Beata znikła w łazieneczce na chwilę i usiadła przy stoliku pod masztem. Posiłek po takiej nocy smakował wybornie, w kilka chwil opróżnili talerz. Deszcz przestał bębnić o dach kabiny i Kuba wyjrzał przez zejściówkę na ponure, zachmurzone niebo, odbijające się w gładkim jak lustro jeziorze. Na zachodzie widoczny był czysty błękit nad horyzontem. To mogło zwiastować poprawę pogody. Rzeczywiście, po godzinie rozjaśniło się, a słońce nieśmiało wyjrzało zza porozrywanych chmur. Postanowili ruszyć na Buwełno. Z położonym masztem, mrucząc silnikiem, przepłynęli przesmyk pomiędzy jeziorami. Zobaczyli długie, wąskie jezioro o brzegach porośniętych lasem. W oddali, przy zachodnim brzegu stał jakiś jacht. Na wodzie nie było żadnego żagla. Sternik postawił maszt. Powiew ledwo wypełniał płótna, a łódka leniwie posuwała się do przodu. Po dwóch godzinach osiągnęli dopiero połowę długości tego niezbyt dużego jeziora. Słońce co chwilę znikało za pojedynczymi chmurkami. Na wschodnim brzegu znaleźli przerwę w trzcinach z maleńką polanką. Tam przycumowali. Z tego miejsca mogli widzieć całe jezioro. Las podchodził do samego brzegu, tylko w tym miejscu tworzył jakby zatoczkę w drzewach porośniętą trawą.
            Po obiedzie spacerkiem zwiedzili okolicę, nawet znaleźli parę krzaków malin z dojrzałymi owocami. Wspaniały, pachnący deser. W promieniu kilkuset metrów żadna, nawet najmniejsza ścieżynka nie prowadziła w głąb lasu. Poczuli się swobodnie w tym uroczym zakątku i zamierzali spędzić tu co najmniej dwa dni z sześciu, które pozostały do końca lipca, a może i więcej. Na powrót do Piasek wystarczały dwa dni. Pod wieczór niebo oczyściło się zupełnie z chmur i mogli bez przeszkód obserwować słońce, które znikało za horyzontem. Beata, oparta o ramię partnera, zakomunikowała cichym głosem: 
-        Mam okres, nici z kochania dzisiaj i jutro.
-        Przecież to normalne, raz na miesiąc zdarza się każdej kobiecie. – Kuba przyciągnął ją do siebie i pocałował.
-        Boli mnie wszystko w środku, mogę być nieznośna.
-        Jakoś przeżyję, nie martw się. Zaraz włączę podgrzewanie wody w łazience, będziesz miała ciepłą do mycia. – Chłopak wstał i zszedł pod pokład uruchomić piecyk.
-        Dziękuję ci – powiedziała spokojnie.
            Siedzieli w ciszy wieczoru przerywanej jeszcze zamierającymi odgłosami dziennego życia lasu. Gwiazdy zaczynały migotać na granatowym niebie odbijając się w lustrzanej tafli jeziora. Zapadające ciemności wygoniły ich z kokpitu do kabiny oświetlonej ciepłym blaskiem małej lampki na grodzi. Spokój wieczoru i zmęczenie ostatnią nocą sprowadziły na kochanków mocny, odświeżający sen.
            Obudzili się dopiero koło dziesiątej, wypoczęci i głodni. Po śniadaniu Beata została w łóżku zwinięta w kłębek. Dół brzucha bardzo ją bolał. Źle znosiła miesiączki, jedynym pocieszeniem było, że to minie za kilka godzin. Kuba zajął się przeglądem łodzi, porządkami i myciem pokładu. Obiad podał dziewczynie do łóżka. Na szczęście upał nie przeszkadzał, bo jeszcze rześkie po wczorajszym deszczu powietrze wpadało do kabiny, a cień lasu nie pozwalał na zbytnie nagrzanie jachtu. Późnym popołudniem ból ustąpił. Wyszła do kokpitu, gdzie ukochany czytał książkę. 
-        Co czytasz?
-        Stiega Larssona „Dziewczyna, która igrała z ogniem”. Można zapomnieć o całym świecie, takie ciekawe.
-        Wiem, już przeczytałam, w trzy dni prawie osiemset stron.
-        Lepiej się czujesz – zapytał z troską .
-        Tak, najgorsze minęło. Dzisiaj jeszcze jestem nie do życia, ale jutro powinno być dobrze.
-        Zaraz będzie kolacja, na co masz ochotę?
-        Masz jakiś twarożek?
-        Znajdzie się, zaraz zrobię herbatę i ci podam.
-        Kochany jesteś.
            Poszedł przygotować posiłek dla swojej najmilszej, jak w duchu nazywał Beatę. Po kolacji czytali dalej, każde swoją książkę, ale już na koi przy lampkach, bo dzień już się kończył. Wkrótce zmorzył ich sen.
            Rano, nie budząc dziewczyny, Kuba przygotował na śniadanie chleb z twarożkiem i dżemem, dwa pomidory i aromatyczną kawę z ekspresu. Usłyszał ruch w koi, zaglądnął do kabiny, a tam Beata otwierając oczy szukała go wzrokiem. Niezauważony wziął tacę i podstawił zaspanej kobiecie pod nos parujący kubek mówiąc: 
-        Dzień dobry najmilsza.
-        Witaj kochanie – odpowiedziała.
-        Jak tam samopoczucie dziś?
-        Dobrze, spałam jak niemowlę. Nawet nie wiem, kiedy wstałeś.
-        Przed godziną, zdążyłem popływać w jeziorze i zrobić ci śniadanko.
-        Ja jeszcze dzisiaj nie mogę się kąpać, ale jutro to już chyba tak.
-        Pójdziemy do lasu nazbierać malin na deser do obiadu?
-        Jasne, chętnie ruszę swój leniwy tyłek – odpowiedziała.
            W dwie godziny uzbierali spory koszyk owoców. Najlepszy deser do kawy, z bitą śmietaną ze spraya. Po obiedzie Kuba zajął się myciem burt „Oseska”, a Beata leżąc na pokładzie, czytała. Popołudniowe, lipcowe słońce świeciło mocno. Woda w jeziorze nagrzała się, więc Kuba postanowił popływać. Wziął ze sobą aparat fotograficzny w specjalnej osłonie do zdjęć pod wodą. Marzył o zdjęciu jachtu z poziomu wody. Od zachodu słońce oświetlało brzeg jeziora, a białe Tango z niebieskim pasem dookoła burt malowniczo wyglądało na tle zieleni lasu. Zrobił kilka fotografii z wody, po czym wrócił i zdjął z pokładu deskę, żeby wykonać jeszcze zdjęcia swojej lubej od strony jeziora. Opalona kobieta w bardzo skąpym, błękitnym bikini i czerwonej czapeczce pięknie kontrastowała z białym pokładem łodzi. Pływał jeszcze kilka minut i wrócił na jacht. Po kolacji pokazał zdjęcia Beacie. 
-        Śliczne – zachwycała się.
-        A ty jeszcze śliczniejsza – wesoło odpowiedział – na białym tle dachu kabiny. Wyglądasz smakowicie jak czekoladka, można cię zjeść.
-        A spróbuj! – odcięła się.
-        Pewnie, że spróbuję.
-        Dobrze, ale dzisiaj masz jeszcze szlaban.
-        Już mam apetyt na ciebie, chyba nie przeżyję. – Z udawanym smutkiem spojrzał jej w oczy.
-        Dasz radę – powiedziała.
            Siedzieli na pokładzie aż do całkowitego zachodu słońca. Gdy już nastał mrok, schowali się do kabiny. Leżąc pod kołdrą, Beata zaczęła mówić: 
-        Jeszcze żaden chłopak nie zwracał takiej uwagi na mnie, jak miałam okres. Albo się nie domyślali (nie chwaliłam się tym), albo uważali, że to nic takiego.
-        To zasługa Iwony. Ona też źle to znosi i sama mnie nauczyła, jak się zachować. Jesteśmy bardzo blisko, nie mamy przed sobą tajemnic.
-        Dobra siostrzyczka. Wiesz, co mnie najbardziej ujęło? Propozycja ciepłej wody do mycia. To pokazało, jaki jesteś naprawdę.
-        Wiadomo, że higiena w tym czasie jest bardzo ważna. Dla mnie to normalne.
-        Nie każdy facet tak myśli.
            Leżąc obok takiego mężczyzny, rozmyślała o zmiennych kolejach losu. Jak to przypadki rządzą nami. „Kilka dni temu nieznany chłopak uratował mnie od utonięcia, odstawił do przystani razem z uszkodzonym sprzętem nie pytając o nic, a dziś jestem z nim już tydzień i mam wrażenie, że znamy się od zawsze. I jeszcze jego uwaga skierowana na mnie, nie tylko jako chęć zdobycia ładnej laski, czy popisywania się, ale spontaniczne dobro, za każdym razem, jak czegoś potrzebuję, czy zrozumienie. A jeszcze okazał się być bratem mojej najlepszej przyjaciółki. To się nazywa mieć szczęście.” Ufnie przytuliła się do Kuby i zasnęła. On też, zmęczony całym dniem zajęć, podążył jej śladem.
            Słoneczny poranek przywitał ich śpiewem ptaków. Kuba wstał pierwszy i przygotowywał posiłek, a Beata skorzystała z ciepłej wody w łazience. Razem usiedli pod daszkiem w kokpicie delektując się mocną kawą i słodkimi kanapkami. Dziś postanowili jeszcze zostać w tym uroczym i spokojnym miejscu. Dzień minął im na spacerze po lesie i klarowaniu wnętrza Tanga. Późnym popołudniem dziewczyna pozwoliła sobie na krótką kąpiel w jeziorze. Chłopak pływał razem z nią, asekurując. Chłód wieczoru nie pozwolił im na długie siedzenie pod rozgwieżdżonym niebem. W ciepłej koi przywarła do męskiego ciała w poczuciu bezpieczeństwa. Całowali się namiętnie, stęsknieni za intymnymi pieszczotami. Sięgnęła do lekko powiększonego członka i poruszając ręką doprowadziła do jego szybkiego powstania. Schyliła głowę biorąc do ust sztywną męskość. Wpuszczała go głęboko, aż po nasadę języka, prawie do gardła. Kuba nie mógł powstrzymać jęków przyjemności. 
-        Masz ochotę do drugiej dziurki? – spytała – dziś możesz tylko tam, a spodobało mi się ostatnim razem.
-        Też pytanie! Oczywiście.
-        To połóż się na plecy.
            Powoli opuściła biodra na stojący pal. Poruszała powoli miednicą, pozwalając na coraz głębszą penetrację ciasnego otworka. W końcu zmieścił się cały. Przyspieszyła równocześnie naprowadzając rękę mężczyzny na powiększoną już, i częściowo wysuniętą spomiędzy małych warg łechtaczkę. Ruchy ręki i bodźce od penisa w odbycie doprowadziły Beatę na szczyty rozkoszy. Odleciała w chwili wytrysku kochanka, a on napełnił gorącą spermą jej wnętrze. Zasnęli przytuleni, spełnieni i szczęśliwi.
            Następny dzień był już przedostatnim wspólnego rejsu. Rano po śniadaniu poskładali wszystko i ruszyli w stronę przesmyku na Niegocin. Na te ostanie dwa dni pogoda wydawała się dopieszczać żeglarzy. Czysty błękit nieba i stały wiatr o sile trzech stopni pozwalał na spokojną i szybką żeglugę. Bez przeszkód dopłynęli na Bełdan i na ostatnią noc przycumowali niedaleko Kamienia, w zatoce, na której kończy się szlak kajakowego spływu Krutynią z Sorkwit. Na szczęście w pobliżu nie było żadnego innego jachtu, więc mogli cieszyć się pewną swobodą. Po późnym posiłku, już prawie o dziewiątej wieczorem usiedli pod daszkiem, słuchając wieczornego koncertu świerszczy. Wiatr zamarł i w gładkiej powierzchni wody odbijały się gwiazdy i światełka przystani. W tej wieczornej ciszy Beata, oparta o Kubę znów rozmyślała o wspólnej z nim przyszłości i próbowała uporządkować argumenty dla rodziców, żeby ich przekonać do przeprowadzki. Bardzo chciała tego. Z każdym dniem wspólnego przebywania przekonywała się do niego. W końcu postanowiła, że nie będzie dyskutować z rodzicami, tylko po prostu powie im co planuje. 
-        Nad czym tak się zastanawiasz? – zapytał – słyszę, jak szumią trybiki w twojej głowie.
-        Nad twoją propozycją wspólnego mieszkania. Skłaniam się do tego coraz bardziej.
-        Moje zaproszenie jest ciągle aktualne. Bardzo tego pragnę.
-        Ja też i chyba nie będę pytać rodziców o zdanie, tylko im powiem, po prostu. Nie jestem małą dziewczynką i mogę mieć swoje zdanie. Mam tylko nadzieję, że zrozumieją. Marcina niezbyt lubili, więc nawet ich ucieszyła wiadomość o naszym rozstaniu. Iwonę bardzo lubią, jest częstym gościem u nas w domu. Mam nadzieję, że ciebie też zaakceptują.
-        Ja też. A jak już ci mówiłem, stać mnie na utrzymanie ciebie, więc nie muszą się martwić, za co będziemy żyć. Do końca studiów masz zagwarantowany spokój i możliwość nauki. Potem znajdziemy dla ciebie dobrą pracę.
-        Kocham cię i dziękuję.
-        A za co mi dziękujesz? – zapytał zdziwiony.
-        Za twoje dobre serce, za to, że mnie kochasz i za to, że nie stawiasz żadnych warunków.
-        Jest jeden.
-        Jaki?
-        Że nie będziesz czuła się źle z powodu bycia na moim utrzymaniu. Masz skończyć studia w spokoju, potraktuj to jako moją inwestycję w twoją przyszłość. Bez długów wdzięczności.
-        Na to się zgadzam.
            Usiadła mu na kolana i przywarła ustami do jego warg. Chłopak oddał pocałunek i objął dziewczynę ramionami przyciskając do siebie drobne ciało. Delikatnie wysunęła się z jego objęć i zaproponowała wspólną kąpiel w jeziorze. Ciepły lipcowy wieczór pozwalał na to. Zrzucili z siebie ubrania, nago wskoczyli do wody i w świetle księżyca baraszkowali w granatowej toni jeziora. Po kilku minutach weszli po drabince do kokpitu. Nawzajem wycierali swoje ciała i nie ubierając nic zniknęli w kabinie „Oseska”. Tam oddali się we władanie trawiącej ich namiętności. Beata popchnęła Kubę na koję i jednym ruchem nadziała na penisa, do samego dna. Ujeżdżała go w dzikim galopie, spragniona seksu po paru dniach przymusowej abstynencji, a on mocno masował jej piersi i przygryzał brodawki. Głośne jęki rozkoszy obydwojga wypełniły kabinę. Razem wspinali się na wyżyny przyjemności. Chcąc przedłużyć rozkosz, kochanek wstrzymał ruchy i tylko całował partnerkę. Czuł na swoim członku pulsujące gorąco jej wnętrza. Przewrócił kobietę na plecy i założył jej nogi na swoje ramiona. Dało to możliwość głębokiego wejścia w ciasną i śliską pochwę. Nie mógł opanować żądzy, ruchy stały się szybkie i mocne. Biodra kobiety wychodziły naprzeciw pchnięciom. Równocześnie dotarli na szczyt, oznajmiając to głośnym okrzykiem. Spocone ciała kochanków spoczęły na koi. Leżeli w milczeniu oddychając ciężko, jak po długim biegu.
            Dopiero po kilku minutach byli w stanie się ruszyć. Beata schyliła głowę nad podbrzuszem ukochanego i wzięła miękką już męskość do ust. Zlizywała spermę i resztki swojej wilgoci, co spowodowało powrót członka do pełnej gotowości. Nienasyceni sobą, powtórnie połączyli się w jedność. Tym razem podniecenie rosło wolniej, pozwalając na długie cieszenie się bliskością. Objęła nogami męskie biodra i dociskała je do swojego łona nadając własny rytm i głębokość ruchom mężczyzny w sobie. W kilkanaście minut osiągnęli rozkosz. Kuba poczuł na sobie skurcze pochwy, co spowodowało orgazm również u niego. Tym razem jego nasienie obficie wypełniło kobietę. Zasnęli w objęciach. O świcie się obudziła, szarzało już i pierwsze okruchy dziennego światła rozproszyły nocną ciemność w kabinie Tanga. Kochanek spał głęboko, cicho pochrapując. Jego penis stał na baczność. Wzięła go do ust układając się w 69. Musiał coś poczuć, bo jęknął cicho i poruszył ciałem. Członek wyprężył się mocniej pod wpływem pieszczot warg i języka. Odwrócił głowę w stronę kobiety i otworzył oczy. Przed sobą zobaczył porośnięty krótkimi włoskami trójkąt, a nozdrza wyczuły zapach podnieconej kobiety. Przysunął usta i wsunął swój język między ciepłe i wilgotne wargi sromu. Czubkiem drażnił łechtaczkę, co spowodowało dość głośny jęk kochanki. Beata intensywnie pieściła żołądź i wędzidełko. Napięcie rosło z każdą sekundą. Żadne z nich nie wypowiedziało słowa. Gwałtowne skurcze wstrząsnęły ciałem chłopaka i zalał usta dziewczyny gorącym płynem. Na swoim języku czuł smak śluzu i spermy po wieczornym kochaniu, Beata po krótkiej chwili wygięła plecy i uniosła biodra osiągając swoją porcję rozkoszy. Nie ruszając się, zasnęli w tej pozycji – ona z członkiem w ustach, a on z twarzą przytuloną do łona ukochanej.
            Słoneczny poranek kazał żeglarzom wcześnie otworzyć oczy, mimo nocnych harców i krótkiego snu. Ciepłe promienie wpadały przez szybę we włazie pokładowym nagrzewając wnętrze. Kuba wstał i uchylił luk w suficie kabiny. Jeszcze nie mieli ochoty na wyjście z przytulnej pościeli. Wrócił do Beaty, drzemiącej jeszcze i gładził miękką skórę jej piersi. Momentalnie zareagowały brodawki, stając do góry i celując w dach. Witali ostatni dzień na Mazurach. Dziś musieli rozstać się z jeziorami, jachtem i beztroską włóczęgą. Trzeba wracać do szarej monotonii życia w mieście. Ale to dopiero po południu. Jeszcze kilka godzin mogli spędzić razem na pokładzie „Oseska”. 
-        Cieszę się, że mogłam zostać z tobą na te kilka dni – powiedziała do leżącego obok Kuby.
-        Ja tak samo – odpowiedział – to były wspaniałe chwile z tobą.
-        Musisz już dziś wracać?
-        Niestety, jutro rano mam ważne spotkanie w pracy. Nie mogę odwołać ani przełożyć. To bardzo ważny projekt, od niego wiele zależy. Może w sierpniu jeszcze będę mógł urwać się na kilka dni.
-        Czwartego wyjeżdżam na tydzień z mamą do Tunezji. Tata zafundował nam wycieczkę. Wracamy jedenastego rano. Potem już nie mam żadnych planów. Wszystkie egzaminy zdałam w czerwcu, więc „kampanii wrześniowej” nie będzie. Dopiero w październiku zaczynam ostatni rok na uczelni.
-        To po piętnastym postaram się o kilka dni wolnego i przyjedziemy tu pożeglować jeszcze trochę. Pokażę ci jezioro Nidzkie, a potem zabierzemy „Oseska” na Zegrze, gdzie mam miejsce w marinie „Diana”. Można pływać w weekendy.
-        Myślę, że możemy to zrealizować. A teraz kochaj się ze mną, jeszcze nie mam dość seksu z tobą. – To mówiąc sięgnęła do krocza Kuby.
            Jeszcze raz przeżyli radość miłosnego zespolenia. Gwałtowną, głośną klaskaniem ciał o siebie i krzykami rozkoszy. Na kilkanaście minut zapadli w drzemkę.
            Po śniadaniu odpłynęli do Piasek.

 
Dziękuję Miss Swiss z Najlepszej Erotyki za pomoc w redakcji i korekcie tekstu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz