Róża

Róża

środa, 21 grudnia 2016

Takie tam...


Siedzę, dumam, czasem piszę
A za oknem zółta lipa się kołysze
Myślę sobie, że pomysły
Które miałem, nagle prysły

Co się stało z moją weną
Co jest tak wysoką ceną
Że nie mogę pisać dalej
I dlaczego takie żale

Krążą ciągle w mojej głowie
Tego dziś się już nie dowiem
Jutro nowy dzionek będzie
Może wena wtedy będzie...

Dzień nastanie wtedy nowy
I pomysły wrócą znów do głowy
Trudne będą to początki
Gdy się w głowie kłębią wątki

piątek, 9 grudnia 2016

Nastolatki 40 lat temu... Niezwykła miłość


           
W poniedziałek dwudziestego czwartego lipca budzik zadzwonił o piątej trzydzieści. Wyrwany z głębokiego snu nie wiedziałem, co się dzieje. Przecież wakacje, nie trzeba wstawać rano do szkoły. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przecież dziś wraca Ela z rodzicami i młodszym bratem, a ja  postanowiłem pojechać na dworzec po nich. Wziąłem naszego Wartburga z garażu i pojechałem. Oczywiście wcześniej poprosiłem tatę o pozwolenie. Okazało się, że pociąg jest opóźniony prawie o dwadzieścia minut, ale świadomość, że za chwilę zobaczę moją ukochaną nie pozwoliła na żadną złość.  Czekałem spokojnie i już megafony chrypią, że pociąg z Kołobrzegu, Ustki i Gdyni wjeżdża na peron.  Zgrzytając i piszcząc  niemiłosiernie długi wąż wagonów wtoczył się na dworzec. Zacząłem szukać Eli w tłumie wysiadających i zobaczyłem jej brata z plecakiem, za nim Elę i resztę rodziny. Bardzo zaskoczeni, pytali co tu robię.
-        Dzień dobry, jak to co? – odpowiedziałem pytaniem – przyjechałem po państwa. Przecież z bagażami trudno jechać tak daleko przez miasto, a o taksówce to można pomarzyć o tej godzinie.

wtorek, 6 grudnia 2016

Arystokrata - opowiadanie autorstwa Violet

Wysiadła z samochodu i głęboko wciągnęła ostre, mroźne powietrze do płuc. Poczuła, jak serce zaczyna mocniej bić, a dłonie zaczynają lekko drżeć. Uśmiechnęła się smutno sama do siebie. Jadąc tutaj nie myślała, że powrót do rodzinnego gniazda wywoła w niej tyle emocji i powrócą wspomnienia, które w większości przez wiele lat próbowała wyprzeć ze świadomości. Przez całą drogę zastanawiała się, czy decyzja, którą podjęła pod presją pewnych wydarzeń była słuszna i jak bardzo zmieni się jej życie, ustabilizowane i spokojne. Dużo czasu, nerwów i sił kosztowało ją ugruntowanie pozycji osiągniętej jako kobieta oraz szefowa korporacji, którą przejęła po rozpadzie macierzystej firmy Radvan, w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Czy była gotowa na kolejne wyzwania? Czy miała w sobie tyle energii, by działać na dwa fronty?

piątek, 25 listopada 2016

Nastolatki 40 lat temu... początki


To wydarzyło się naprawdę... tylko trochę inaczej


            Jest rok tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty pierwszy, koniec czerwca. W piątek wieczorem leżymy z Elą na tapczanie, całując się czule. Oboje mamy po osiemnaście lat i jesteśmy kompletnie zieloni w sprawach seksu. W naszych rodzinach to był temat objęty całkowitym tabu. Nasi rodzice nie rozmawiali z nami na ten temat, jedynie w szkole były jakieś zajęcia w ramach biologii, oddzielnie dla chłopców i dziewcząt, więc coś tam wiedzieliśmy, a poza tym sami też szukaliśmy wiedzy na ten temat. Jakieś książki zawsze były w domu, czasem specjalnie pozostawione "na widoku". O video i internecie nikomu się nawet nie śniło. W tamtym czasie dostęp do „świerszczyków” kompletnie nie istniał, chyba, że ktoś przemycił coś ze „zgniłego zachodu”, jak wyrażano się o krajach zza „żelaznej kurtyny”.
            Wszystko zaczęło się ponad pół roku temu w klubie żeglarskim, gdzie razem robiliśmy kurs na żeglarza. W październiku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku kolega namówił mnie na zrobienie kursu żeglarskiego. Początek moich przygód z wodą i pływaniem nastąpił nieco wcześniej, trzy lata temu, gdy pierwszy raz pojechałem na spływ kajakowy po Wielkich Jeziorach Mazurskich.

sobota, 8 października 2016

Różne rodzaje miłości - Jerzy


            Nadszedł sierpień. Anna, po rejsie z synem, wróciła do pracy. Marka wysłała z Klarą i jej dziadkami w Bieszczady. Samotne wieczory spędzała w domu, rozmyślając o tym, co zaszło na jachcie. Ciągle nie mogła uwierzyć, że dała się ponieść pożądaniu. Czy nie zrobiła synowi krzywdy? Wydawało się, że nie, ale pozostał jakiś trudno uchwytny osad w sercu.
         W połowie miesiąca szef zorganizował spotkanie z ważnym klientem. Poprosił Annę o przygotowanie dokumentów i obecność przy rozmowach, zaplanowanych na piątkowe południe, a potem na  późnym obiedzie w restauracji. Początkowo nie chciała pójść, ale po dłuższym namyśle zgodziła się.
            Na tę okazję założyła nową sukienkę, do kolan, w kolorze kawy z mlekiem, dopasowaną, ale niezbyt obcisłą, podkreślającą jej kobiece kształty, do tego brązowe szpilki i biały żakiet. Całość tworzyła bardzo twarzowy i elegancki zestaw, w sam raz na popołudniowy obiad w dobrej restauracji.
Jednym z uczestników spotkania był Jerzy, dyrektor ekonomiczny firmy handlowej, wysoki, czterdziestoletni mężczyzna. Prawniczka ceniła go jako partnera do interesów, uważała za kulturalnego i błyskotliwego człowieka.

piątek, 23 września 2016

Różne rodzaje miłości cz I Marek

           Jezioro Kisajno, wyjście z kanału Łuczańskego, czternasty lipca. Czterdziestojednoletnia Anna, kapitan jachtowy, prowadziła swoje Tango o wdzięcznej nazwie „Bajeczka” w kierunku Sztynortu. W kokpicie siedział z nią niespełna siedemnastoletni syn, Marek. Spędzali wspólnie kolejne wakacje na Mazurach. Od sześciu lat, co roku pływali razem przez miesiąc. To były zawsze ich chwile, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, bez codziennego pośpiechu do szkoły, pracy czy innych zajęć dnia powszedniego. Pogoda piękna, wiał lekki wiaterek ze wschodu. Jacht, nieznacznie pochylony na lewą burtę, płynął cicho na północ. Drobne fale, rozcinane dziobem, pluskały delikatnie o kadłub. W Sztynorcie zamierzali zjeść obiad w tawernie, która oferowała smaczne posiłki dostępne dla kieszeni przeciętnego żeglarza – turysty.
           
 
-        Mareczku, przejmij ster.
-        Już, mamo.
-        Kurs na Sztynort.
-        Jest, kurs na Sztynort – potwierdził po żeglarsku chłopak. – Ster przejąłem.
-        Ster zdałam. - Anna przekazała rumpel synowi.
            Położyła się na słońcu. Spod przymkniętych powiek obserwowała swojego kochanego, młodego żeglarza. Marek spokojnie prowadził „Bajeczkę” przez jezioro. Uważnie obserwował inne jachty płynące w pobliżu.

poniedziałek, 19 września 2016

Niespodzianka na Mazurach cz. III Akcji ratunkowej. Dwie pary




Po wspólnym rejsie, z końcem lipca wrócili do Warszawy. Kuba zajął się pracą, zaplanowane wcześniej spotkanie przyniosło duży kontrakt jego firmie. Przez te kilka dni widywali się z Beatą codziennie po pracy. Ciągle byli spragnieni bliskiego kontaktu, wciąż nienasyceni sobą. Dziewczyna dopiero przy Kubie poczuła, jak to jest być prawdziwie kochaną. Leżąc wieczorem w łóżku snuła fantazje, jak to będą się kochać, gdy już na stałe zamieszkają razem. Robiło się mokro między udami. Po pierwszych nocach, spędzonych z nim w lipcu, wiedziała, że może liczyć na nieskrępowane współżycie, że Kuba jest otwarty na różne pomysły. Poziom jej libido był bardzo wysoki, o czym przekonała się w trakcie tych prawie dwóch tygodni na „Osesku”. Bała się tylko jednego, jak przyjmą rodzice pomysł przeprowadzki do chłopaka.