Po wieczornej kąpieli wrócili na
pokład „Aretuzy”. Janek zapalił światło w kabinie. Założyli pidżamy i usiedli w
mesie przy gorącej herbacie. Milczeli. Każde z nich zastanawiało się, dlaczego
doszło do tego zbliżenia
-
Jeszcze raz przepraszam. – Janek przerwał tę ciszę. – To był
impuls.
-
Jakbym nie chciała, to nie pozwoliłabym na to – odpowiedziała
Teresa cichym głosem. – Sama się dziwię, że tak zareagowałam, ale dla mnie też
to było zaskoczeniem. Ale było cudownie, jeszcze tak spontanicznie się nie
kochałam. Potrzebowałam tego.
-
Zadziałałaś na mnie jak przysłowiowa czerwona płachta na byka,
jak iskra wysokiego napięcia.
-
Uwielbiam seks. Ostatni raz kochałam się parę miesięcy temu,
więc sam rozumiesz... – zawiesiła głos i po chwili dodała – Podobasz mi się.
Dzisiaj wreszcie poczułam się dobrze w twoich ramionach po tych miesiącach samotności.
-
Z wzajemnością – odparł – i mam wrażenie, że jeszcze to
powtórzymy.
-
I to nie raz... – ze śmiechem zwróciła się do mężczyzny.
Jeszcze prawie
godzinę siedzieli, pijąc herbatę i przekomarzając się. Około północy zmęczenie
całym dniem, pełnym różnych wrażeń i niespodziewanych zdarzeń wzięło górę.
Janek złożył stolik i zaczął przygotowywać koję dla pasażerki. Teresa złapała go za rękę.
Janek złożył stolik i zaczął przygotowywać koję dla pasażerki. Teresa złapała go za rękę.
-
Chcę spać z tobą. – Mówiąc to pocałowała go.
-
Zmieścimy się -
zgodził się, oddając pieszczotę.
Położyli się.
Janek przygarnął przyjaciółkę, otaczając ramieniem jej plecy. Dziewczyna
położyła głowę na piersi mężczyzny, a jego dłoń delikatnie pieściła jej plecy.
Narastało jakieś nieuchwytne napięcie między nimi. Zobaczył podniesioną głowę Teresy
i wpatrzone w niego, pożądliwe oczy. Odpowiedział namiętnym pocałunkiem w usta.
Rozgniatał jej wargi, językiem smakował jej język. Ręce same zsunęły się
poniżej pleców, ugniatając i masując pośladki. W odpowiedzi poczuł, jak dłoń
kobiety wślizguje się pod spodnie. Jedną ręką rozpinał jej pidżamę, drugą dalej
trzymając na pupie. Oddechy przyspieszyły. Niecierpliwie pozbywali się
niepotrzebnych w tej chwili części odzienia. Znów rosnące pożądanie wzięło górę
nad rozumem. Położył się na niej, całował usta, schodził niżej, na piersi i
znaczył mokrym językiem otoczki, co chwilę trącając stwardniałe brodawki.
Każdemu trąceniu odpowiadał jęk i drżenie całego ciała Teresy. Sztywny członek
dotykał wejścia do mokrej kobiecości, podrażniając łechtaczkę. Dziewczyna
uniosła nogi, oplatając biodra Janka. Docisnęła go do siebie, a penis wsunął
się do jej wilgotnego i gorącego wnętrza. Wszedł gładko do samego końca,
jęknęła głośniej i jeszcze mocniej zacisnęła uda. Po chwili rozluźniła je i
rytmicznie dociskając do siebie, nadawała tempo. Równocześnie biodrami
wychodziła naprzeciw ruchom chłopaka. Podniecenie obojga rosło, przestawali
kontrolować ruchy, a Teresa wiła się i głośno jęczała z narastającej
przyjemności. Ona pierwsza dotarła na szczyt, ciało wygięło się jeszcze raz i
opadło. Mężczyzna poczuł skurcze pochwy na członku, co wyzwoliło orgazm u
niego. Opadł na nią i leżeli tak kilka minut, aż uspokoiły się oddechy. Po
chwili położył się obok. Zmęczony dość szybko zapadł w sen.
Leżąc w nocnej
ciszy, słysząc miarowy oddech Janka, śpiącego obok, Teresa zastanawiała się nad
dzisiejszymi wydarzeniami. Nieoczekiwane spotkanie chłopaka zmąciło jej dopiero
co osiągnięty jako taki spokój. Przypomniała sobie jesienny wieczór na
szkoleniu, już wtedy zauważyła, że ten mężczyzna jej się podoba. Świetnie
tańczył, był dowcipny i absolutnie nie nachalny, jak większość panów na takich
wyjazdach. Ale tego wieczora do niczego nie doszło, ona jeszcze miała
narzeczonego, a on widać, nie próbował nawet prowokować. Wieczór zakończyli jako
dobrzy znajomi. I tylko tyle. Aż do dzisiaj, jak zobaczyła go w smażalni, w
porcie, to nagle całe zdarzenie z ubiegłego roku stanęło przed jej oczami.
Jeszcze nie była, pewna, czy to rzeczywiście on. Pan inżynier w garniturze i
eleganckim krawacie wyglądał zupełnie inaczej, niż ogorzały żeglarz w luźnym
stroju wakacyjnym. Od rozstania z narzeczonym, w kwietniu, nie zwracała uwagi
na mężczyzn. Dopiero w Mikołajkach uświadomiła sobie, że świat nie kończy się
na jednym facecie, który okazał się być draniem. Leżący obok chłopak
pochrapywał przez sen. Uspokoiła się i popatrzyła przez bulaj na uśpione
jezioro. Gwiazdy na czystym, granatowym niebie wesoło mrugały, jakby chciały
powiedzieć, że życie jest pasmem niespodzianek, niejednokrotnie bardzo
przyjemnych. Woda delikatnie kołysała „Aretuzą”. Wkrótce i ją zmorzył sen.
Rankiem
zbudziły Teresę promienie wschodzącego słońca, wpadające przez okienko prosto
na twarz. Ostrożnie, żeby nie obudzić towarzysza, wstała i wyszła do kokpitu.
Na okolicznych jachtach jeszcze panowała cisza, była jedną z pierwszych osób,
które już zaczęły dzień. Zeszła na ląd, żeby się pogimnastykować. Po kwadransie
wróciła do wnętrza i zobaczyła głowę sternika, wychylającą się z kabiny.
Chronometr na grodzi wskazywał godzinę ósmą.
-
Dzień dobry – powitała go z uśmiechem. – Idziemy popływać?
-
Z przyjemnością.
Szybko
założyli stroje kąpielowe i wskoczyli do wody. Orzeźwiająca kąpiel zmyła z nich
resztki nocnej senności. Po powrocie na pokład wspólnie przygotowali śniadanie.
Około dziesiątej Janek położył maszt i ruszyli na silniku w kierunku kanałów,
żeby przedostać się na jezioro Jagodne i dalej na północ. Rejs kanałami i przez
małe jeziorka po drodze nie przysparzał żadnych problemów. „Aretuza” mrucząc
małym silniczkiem pokonywała kolejne kilometry trasy. Przy wyjściu z ostatniego
odcinka kanałów na jezioro Jagodne, zatrzymali się, żeby postawić maszt i zjeść
obiad. Wiatr osłabł i żegluga stała się powolna. Po drodze jeszcze raz Janek
musiał położyć maszt, żeby pokonać przejście pod mostem na krótkim kanale Kula,
pomiędzy jeziorem Jagodnym a Bocznym. Późnym popołudniem dotarli na Niegocin, w
okolice Rydzewa. Tam postanowili zatrzymać się na nocny postój. Dobiegał końca
trzeci dzień wspólnego rejsu. Następnego dnia, w Giżycku, mieli czekać na
Teresę znajomi.
Po kąpieli
usiedli w kokpicie, obserwując liczne jeszcze łodzie na Niegocinie, zmierzające
na północ, w kierunku Giżycka lub na południe. Słońce na zachodniej stronie
nieba pięknie oświetlało wodę, rysując cienie masztów i żagli na jeziorze.
-
Piękny widok – zaczęła Teresa – lubię obserwować ruch na
wodzie.
-
Ja też często siedzę sobie na pokładzie i patrzę, jak inni
pływają.
-
Janku, czy twoja propozycja wspólnego pływania za parę dni
jest dalej aktualna?
-
Oczywiście, jak najbardziej. Najchętniej, to zatrzymałbym
ciebie już teraz, ale rozumiem, że masz plany ze znajomymi.
-
Tak, bardzo ich lubię. Znamy się od kilku lat i co roku
pływamy razem. Poprzedniego lata ich dzieci były na obozie i mogliśmy pływać
razem całe dwa tygodnie.
-
To zróbmy tak, jutro popłyniesz z nimi, a dziesiątego, w
sobotę, czekam na ciebie w Mikołajkach. Popłyniemy razem na Tyrkło, gdzie znam
jedno miejsce z dobrym podejściem, a później na Roś i spłyniemy Pisą do Narwi.
-
Świetny plan, cieszę się szczególnie na spływanie do Narwi,
jeszcze nie poznałam tego szlaku. Kiedyś miałam wracać wodą na Zalew
Zegrzyński, ale zabrakło czasu.
-
Pisa jest ładna, ale to trudny szlak. Tak kręty, że czasem to
nie wiadomo, w którą stronę świata się
płynie... Pływałem tamtędy już kilka razy. Zobaczymy, jaka będzie pogoda. Na
spływ potrzebujemy czterech – pięciu dni, więc możemy pływać po jeziorach do
dwudziestego czwartego lipca, czyli mamy dwa tygodnie na swobodną włóczęgę. A
może dasz się namówić na Kisajno, w „Zimnym kącie” jest piękne miejsce do
biwakowania...
-
Z tym opływaniem Śniardw to był tylko luźny projekt, wcale nie
muszę. – Teresa spojrzała na towarzysza z zadowoleniem i dodała nieśmiało – Z
tobą mogę wszędzie...
Słońce zeszło
nisko na horyzont, sygnalizując, że dzień ma się już ku końcowi. Jezioro również
opustoszało, tylko pojedyncze jachty zmierzały w stronę brzegów, poszukując
miejsca na nocleg.
Nagle Teresa
wstała, nachyliła się do Janka i namiętnie pocałowała. Złapała go za rękę i
pociągnęła do kabiny.
-
Chcę się z tobą kochać, natychmiast – wyszeptała mu do ucha. –
Jesteś mój, pragnę cię. Popłynę z tobą wszędzie, gdzie tylko mnie zabierzesz,
ale teraz chodź.
Wewnątrz
zdarła z niego ubranie i popchnęła na koję. Sama też pozbyła się kostiumu.
Całowała zachłannie, mocno, przygryzając wargi i penetrując językiem jego usta.
Leżąc na nim, obcałowywała pierś, tors i znacząc drogę mokrym językiem, zeszła
do członka, który już się obudził i podnosił główkę. Złapała go zębami,
uważając, by nie zrobić krzywdy. Chłopak jęknął i poddał się pieszczocie.
Poruszała głową szybko, rytmicznie, czubkiem języka liżąc wędzidełko. Penis
wyprężył się. Jednocześnie palcami ostrożnie muskała jądra. Drugą rękę wsunęła
sobie między nogi, mocno pocierając łechtaczkę, już mokrą od wyciekającej z
pochwy wilgoci. Ogarnęła ją dzika żądza, głośno sapała. Brała go głęboko, aż do
gardła, traciła oddech, pomimo tego nie ustawała. Tak intensywne działanie nie
mogło trwać zbyt długo, nie zważając na nic, dążyła do celu. Poczuła pulsowanie
członka i uderzenia spermy w podniebienie. Trzymając zaciśnięte wargi, połknęła
wszystko, co dał jej kochanek. Po kilkunastu sekundach sama osiągnęła mocny,
ale krótki orgazm. Zmęczona opadła na koję, między nogi Janka, jeszcze dysząc
ciężko.
Chłopak uniósł
ją za ramiona i ułożył obok siebie. Pocałował usta dziewczyny, czując swój smak
na języku.
-
To było niesamowite! – powiedział cicho, patrząc w jej oczy.
-
Chciałam poznać twój smak – odparła. – Uwielbiam seks oralny. - Spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami i dodała -
Czasem nawet wolę to, niż wszystko inne.
-
Musisz płynąć z tymi znajomymi? – zapytał. – Nie chcę się
rozstawać, nawet na kilka dni...
-
Chcę, już dawno się umówiliśmy – odpowiedziała. – Poza tym
muszę trochę pomyśleć, bo wszystko dzieje się tak szybko, chyba trochę za
szybko. Te kilka dni minie, potem już będę z tobą do końca. To tylko pięć
dni...
-
Jakoś wytrzymam, nie mam wyjścia... Pokręcę się po Śniardwach
i poszukam ładnych miejsc, a w sobotę będę czekał w Mikołajkach. A teraz zjemy kolację.
Słońce już
prawie zaszło, zapadał zmierzch. Zaczynały pokazywać się światła wzdłuż brzegów
jeziora. Wiatr ucichł całkowicie, powierzchnia wody, jak lustro, odbijała
gwiazdy, pojawiające się na czarnym, nocnym niebie. Wąski sierp księżyca po nowiu
pokazał srebrnego rogala na wschodzie. Żeglarze usiedli na pokładzie „Aretuzy”
z kubkami herbaty w dłoniach. Zapowiadała się piękna, pogodna noc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz