Róża

Róża

piątek, 29 kwietnia 2016

Żal - autor Batavia

- Nie, nie chcę, daj mi święty spokój!
- Proszę, nie możesz tego wybaczyć?
Ubrana w zwiewną tunikę, prezentowała się tak, że najlepiej rzuciłbym się na nią. Długie, czarne włosy do bioder. Ocierające się przy każdym kroku o pośladki. Białe wycięte do granic możliwości stringi, eksponujące krągłość pośladków i biustonosz będący imitacją swojej nazwy. Piersi, wręcz chcące wyskoczyć z zamknięcia tej imitacji, teraz, podsunięte pod moja twarz. Nienaganna sylwetka, modelowana długimi godzinami aerobiku. Jej śliczna buzia, mały filigranowy nosek, błękitne oczy w oprawie długich rzęs i usta, czerwone, zdające się same mówić, – Na co czekasz? Całuj. Cała postać, gdy wchodziła do pokoju, epatowała erotyzmem. Powolne mierzone kroki, biodra zmysłowo poruszające się w ich rytm.
Znała swoją wartość i wiedziała jak jej gesty, ruchy, mimika twarzy działały na niego. Muśniecie ust na policzku. Dłoń powoli pełzająca wzdłuż torsu, zmierzająca do ukrytego celu, druga jedwabiście gładka, masująca mój kark.
- Mówiłem Ci, że nie.
Usta, przysunięte do ucha i zmysłowy szept – Kochaj się ze mną.
Gdzieś w środku mnie, narastać mimowolnie zaczęło pożądanie. Wiedziałem, do czego jest zdolna. Musiałem uciec od niej, ochłonąć. Lizała i przygryzał mi małżowinę. Dłoń wsunięta pod koszule niebezpiecznie zbliżała się do …
Wstałem, przeszedłem na balkon. Wieczór, pełnia lata, morze i ten ledwo uchwytny powiew bryzy. Zaczerpnąłem powietrza. Zapach pomarańczy, oliwek i czegoś jeszcze, trudnego do określenia. Za sobą słyszałem powolny stukot szpilek, mierzone kroki, jak myśliwy zbliżała się do swojej ofiary. Oparłem się o balustradę, ukrywając narastające podniecenie. Oparła mi się o plecy, jej dłoń niespodziewanie uchwyciła to, co chciałem ukryć. Odwróciłem się, wpiła mi się w usta. Jej język wciskał mi się między wargi. Zapach jej ciała, dotyk, pocałunek, reakcja mojego ciała, wszystko było na tak.
-, Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego?
Wzruszenie ramion – Nie było cię trzy lata. Chce jeszcze raz, poczuć się kochaną. Ostatni raz, proszę. On jest pijany i śpi. Nigdy się nie dowie.
- A ja? Jak spojrzę mu w twarz? To był mój najlepszy przyjaciel. Ukradł mi ciebie, zabrał to, co miałem najcenniejszego. A ty? Dlaczego on? Dlaczego nie czekałaś? Mówiłaś, że kochasz. On zaprosił mnie tu na swój ślub. Po co? Żeby mnie upokorzyć? Wyjedź stąd ze mną. Zaraz, teraz, proszę.
- Nie mogę. Nie zrozumiesz. Nigdy z nim nie spałam. On mnie nigdy nie dotknie. Proszę cię, o ten jeden, jedyny, ostatni raz. Kochaj się ze mną, jak wtedy, jak dawniej. Tylko o to cię proszę.
Patrzyłem na nią zdumiony. Po policzkach toczyły się pierwsze łzy. Gdzieś znikła cała sztuczna atmosfera. Miałem przed sobą tą samą dziewczynę z przed lat. Coś pękło we mnie, znikła bariera obojętności. Przytuliłem ją i objąłem. Spijałem jej łzy z policzków i całowałem w usta. Chwyciłem i zaniosłem do łóżka, całowałem do utraty tchu, usta, szyje, włosy. Zrywałem z niej ubiór i całowałem wszędzie. Piersi, krągłe ze sterczącymi brodawkami, ssałem i przygryzałem sutki. Pieściłem dłońmi, ściskając i głaszcząc. Schodziłem coraz niżej. Wsuwałem język w pępuszek, jak bym chciał dojść przez niego do jej wnętrza. Całowałem, lizałem gładką skórę na biodrach i udach. Zatracałem się w smakowaniu jej ciała. Dwie fałdki okrywające sedno kobiecości. Pierwsze krople wilgoci wypływające z jej wnętrza. Zdecydowanie uchwyciłem je ustami, język przesuwający się po nich. Smak seksu, płatki rozchylające się pod jego naciskiem. Zapach, odurzający, podnieconej kobiety. Przesuwałem nim wzdłuż nich, zagłębiałem się coraz bardziej w jej wnętrze. Jej głos – westchnienia, jęki - docierał do mnie, jak zza ściany. Liczyła się tylko ta chwila, nic więcej. Lizałem jej tyłeczek, pulsujący pod wpływem dotyku języka. Wsuwałem go niezdarnie w jej wnętrze. Mały guziczek ukryty w fałdkach kobiecości, powiększający się pod wpływem pieszczot. Moje palce zanurzone w jej wnętrzu, poruszające się w chaotycznym rytmie. Uda podciągnięte, zaciskające się z każda chwilą coraz mocniej na mojej głowie. Przerwałem pieszczoty. Nie patrząc na nic wbiłem się w nią i kochałem jak szaleniec. Jak obłąkany przygważdżałem ją do łózka nie patrząc i nie zastanawiając się, co ona czuje. Jakbym mścił się za wszystko. Podniosłem jej nogi wyżej. Wyeksponowane pośladki, wdarłem się w jej tyłeczek. Jej krzyk, pobudzający do większego szaleństwa. Brutalne uderzenia bioder w pośladki. Pochłaniany przez jej ciało dochodziłem. Wylewałem wraz ze spermą cały swój żal, za wszystko. Spazmy i krzyk, jej orgazm nakładał się na mój. Dygoczące uda, nasze szybkie oddechy. Powietrze zachłannie łapane, jak po długim biegu. Spełniony, opadłem na nią bez sił. Uświadomiłem sobie, że złość i frustracja zamieniły się w gwałt. Nadal mnie obejmowała, tuliła się do mnie, przyciskała do piersi. Chciałem przepraszać, prosić o wybaczenie, ale położyła mi tylko palec na ustach. Wtuleni w siebie usnęliśmy.
Obudziła się nad ranem, na jego poduszce leżała karteczka. " Zawszę będę czekał na Ciebie. K.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz