Barowski chciał zaoponować, przerwać te pocałunki, ale nie
mógł. Umysł domagał się wyjaśnień, prawdy, a ciało pragnęło jedynie jej.
Słodkiego ciała, ust, piersi.
- Cały dzień marzyłam o tym. – wyszeptała, podnosząc się i
zdejmując z siebie koszulkę. Nie miała pod nią stanika. Szymon od razu położyły
dłonie na piersiach, masując je. Odgięła się do tyłu, poruszając biodrami.
Wiedziała jak działa na niego. Poczuła na udzie twardego penisa, gotowego na
nią. Mężczyzna również się podniósł i połączył ich usta w namiętnym, gorącym
pocałunku. Pożądanie zawładnęło nim całkowicie. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś
takiego. Nie wiedział, że seks może być emocjonalnym przeżyciem. Każda komórka
pragnęła dotyku, zespolenia. Wplątał palce w gęste włosy i odgiął głowę kobiety
do tyłu.
- Jesteś niemożliwa, Ofelio.. – Powiedział, wpatrując się
intensywnie w zielone oczy, które wpływem emocji pociemniały. Zauważył, że po
ranie na brzuchu nie został żaden ślad. Zdziwił się, ale nie miał czasu, aby o
to zapytać. Uśmiechnęła się delikatnie,
a potem dłonie przeniosła na brzuch Szymona. Sprawnym ruchem pozbyła się
koszulki, a zimne ręce znalazły się na zapięciu spodni. Barowski nie chciał tak
szybko przejść do sedna sprawy. Dlatego przerzucił kobietę przez siebie i od
razu położył się na niej. Widział zaskoczenie w oczach kochanki, ale najpierw
chciał poznać jej ciało. Nasycić się każdym zakamarkiem. Ucałował usta, rysując
na skórze mokre ślady. Dłonie same podążały w dół, do skarbu, który sam pragnął
zdobyć. Zatrzymał się na piersiach. Wtulił w nie twarz, zastygając na chwilę,
lecz ręce ciągle szperały w spodniach. Sprawnie poradziły sobie z zbędną odzieżą,
docierając do majtek. Przejechał powoli palcem i wyczuł wilgoć. Uniósł głowę do
góry i spojrzał w rozmarzone oczy Ofelii. Zagryziona warga była tylko
potwierdzeniem, że pragnie pieszczot. Zdjął bieliznę i ułożyły się między udami
kobiety. Zachwycił się widokiem i zapachem. Rozchyliła bardziej nogi, ukazując
się w pełnej okazałości. Dwie fałdki okalały ukryty skarb. Szymon odchylił je
powoli palcami, czując jak Ofelia drży.
- Proszę.. – Usłyszał jej błaganie. Nie chcąc dłużej czekać
przyssał się do cipki. Spijał soki, których z każdym liźnięciem robiło się
więcej. Ręka kobiety znalazła się na głowie Barowskiego, mocniej dociskając do
swojego krocza. Wiła się i kręciła pod wpływem języka mężczyzny. Pochwycił w zęby nabrzmiały guziczek, a palcami zagłębił się w gorącym wnętrzu. Nigdy
jeszcze nie pragnął dać komuś rozkoszy. Zawsze liczyła się tylko jego
przyjemność. Wcześniejszym kochankom nie przeszkadzało to. Lecz przy Ofelii
wszystko się zmieniło. Pragnął dawać i być obdarowanym. Wiedział, że ta kobieta
odmieni jego życie. Dawny Szymon przestał istnieć. Był już bardzo podniecony, a
widok rozgrzanej kobiety powodował silne emocje. Podniósł się i wszedł w nią. Ścianki
pochwy idealnie otulały penisa. Zagłębił się w wilgotnym wnętrzu bez przeszkód.
Ofelia objęła Szymona nogami w pasie i zaczęła składać czułe pocałunki na
ustach kochanka. Barowski poruszał się szybciej i głębiej, wchodząc bez problemu. Patrzył w oczy i poczuł jak zaczyna dochodzić. Ofelia wygięła się w łuk i jęknęła przeciągle. Szymon położył się na ciele kochanki, oddychając ciężko.
- To jeszcze nie koniec na dziś. - Usłyszała ochrypnięty głos mężczyzny i uśmiechnęła się szeroko.
Ofelia leżała wtulona w Szymona. Nie spała. Oczy miała
szeroko otwarte i intensywnie myślała. Zastanawiała się, co właściwie się stało.
Dobrze wiedziała, że popełniła wielki błąd, idąc z Barowskim do łóżka. Nie
powinna, a jednak to zrobiła. Najbardziej bała się powiedzieć Stefanowi.
Przecież dokładnie jej powiedział, że nie może do tego dojść. Zakryła twarz
dłońmi i westchnęła cicho. Nie chciała obudzić śpiącego mężczyzny. Wstała
bardzo cicho z łóżka, odnalazła swoje ubranie, a potem bezszelestnie opuściła
sypialnię. Zamknęła drzwi i skierowała się do kuchni. Nalała sobie soku z
lodówki.
- Wiedziałeś, że tak będzie? – Zapytała, odwracając się i
spoglądając na starszego mężczyznę.
- Tak. – Odpowiedział krótko i usiadł przy stole. Wyciągnął
starą fajkę i odpalił ją.
- Specjalnie mi tak powiedziałeś? Ale przecież to jest wbrew
Kodeksowi. Rada nie będzie zadowolona kiedy o tym się dowie. Będą chcieli mnie
wywalić. – Ofelia usiadła zmartwiona obok Stefana i zakryła twarz dłońmi.
- Nie martw się. Radą zajmę się ja. Ty masz tylko pilnować
Szymona. Masz, tutaj jest wasze pierwsze zadanie. – Powiedział staruszek i
uśmiechnął się delikatnie. Kobieta wzięła do ręki teczkę z aktami i zaczęła
czytać.
- Kiedy mamy ruszyć? – Wiedziała, że Stefan wszystko
załatwić. Zresztą nie mogą jej wywalić. Była najlepsza ze wszystkich
strażników. Była zbyt cenna żeby pozbyć się jej przez takie jedno przewinienie. Ale gdzieś w głębi miała mroczne przeczucie, które nie opuściło jej odkąd na drodze spotkała Barowskiego.
- Jutro z samego rana. Radziłbym ci jeszcze chwilę odpocząć…
Przy Szymonie. – Poruszał znacząco brwiami i zaśmiał się. Ofelia zarumieniła się,
wstając od stołu.
- W takim razie dobranoc. – Rzuciła na odchodnym i
pomaszerowała w stronę pokoju, gdzie spał jej kochanek. Wsunęła się delikatnie
w jego objęcia i starała się zasnąć. Mężczyzna przyciągnął ją do swojego ciała
i o dziwo zasnęła bardzo szybko.
Szymon pobudził się z pierwszymi promieniami słońca. Ofelia
spała w jego ramionach. Ułożył się wygodniej i patrzył na nią. Nie była w jego
typie. Wolał wysokie kobiety o dużych piersiach i pupie. Lubił kobiety uległe,
które słuchały się jego, a Ofelia nie była taka. Zupełne przeciwieństwo
Marleny. I to właśnie ta drobna istotka zawładnęła jego sercem. Nie wierzył w
miłość od pierwszego wejrzenia, ale chyba właśnie zakochał się. Tak po prostu.
Nie potrzebował nic więcej. Byleby ona była blisko. Przekręciła się na bok i
otworzyła powoli powieki.
- Dzień dobry. – szepnęła, przeciągając się leniwie. Szymon
od razu wykorzystał nieuwagę kobiety i złapał w pasie, przyciągając do siebie.
Zaczął całować jej wargi.
- Mam ochotę na małe igraszki. – Powiedział między
pocałunkami.
- Nie mam czasu. Mamy zadanie do wykonania. – Wyrwała się z
jego objęć i wyszła z łóżka.
- Jakie zadanie? Czy nie może ono poczekać pięciu minut? –
Zapytał Szymon, łapiąc rękę kobiety. Spojrzała na niego i nie mogła mu odmówić.
Sama nie wiedziała, co on z nią robił.
- Niech ci będzie. – Uśmiechnęła się szeroko, wskakując na
łóżko i siadając okrakiem na gotowym już Szymonie.
Półgodziny później wykąpani i najedzeni siedzieli w salonie,
analizując zadanie.
- Co mamy dokładnie zrobić? – Szymona spojrzał nerwowo na
zdjęcia, które znajdowały się na stole. Przedstawiały one mężczyznę, a
dokładniej Iwana Nikołajowicza, którego mieli zabić. Barowski słysząc to po raz
pierwszy myślał, że Ofelia i Stefan żartują, ale oni mieli poważne miny. Aż
usiadł z wrażenia. On miał kogoś zabić?
- Ty musisz się tylko cofnąć w czasie, a resztą zajmie się
Ofelia. Nie przeszedłeś szkolenia i na razie jesteś tylko obserwatorem. Całą
robotę odwala ona. – Powiedział wuj i zaciągnął się dymem z fajki.
- Tak, wszystko zrobię ja. Jakie to oczywiste. Ale chcę podwójną stawkę. Przecież
to zazwyczaj Podróżnicy wykonują zadania, a my mamy tylko ich pilnować.
- Ofelio zrozum, że to są specjalne warunki. Ty byłaś
szkolona wiele lat, a Szymon dopiero od wczoraj wie o tym. Ty całe życie się do
tego przygotowywałaś. – Zaczął Stefan, ale kobieta mu szybko przerwała.
- Dobrze, już dobrze. Ja wszystko zrobię. Bierz teczkę i
jedziemy. – Powiedziała Ofelia, zakładając kurtkę. Nie podobało się jej to, że
ona musiała to zrobić. Ale nie miała wyjścia. W końcu Szymon nie posiadał
odpowiednich umiejętności żeby wykonać tą misję.
- Powiedzenia, będę czekał na was tam gdzie zawsze. Dacie
sobie radę. Możesz odczuwać mdłości i będzie bolała cię głowa. Zegarek
ustawiony jest na odpowiedni czas, później Ofelia pokaże ci jak macie wrócić.
No idź, idź już. – Podali sobie dłonie, a Szymon nie wierząc w to wszystko
zaczął wychodzić.
- Dziękuję, wujku. – Powiedział i wyszedł za kobietą.
Jechali w stronę Krakowa. Szymon zastanawiał się nad swoim
zadaniem. Ofelia nie odzywała się tylko posępnie patrzyła na drogę. Różne myśli
krążyły po jej głowie. Nie miała wyjścia i musiała to zrobić. W końcu została
wychowana do tego. Przez lata była szkolona, trenowana, do tego żeby być
niańką. Westchnęła cicho i zacisnęła ręce na kierownicy.
- Wszystko dobrze? – Zapytał nieśmiało Barowski.
- Tak, tak. Nie rób nic. Tylko użyj zegarka, ja zajmę się
resztą. Masz słuchać moim poleceń i wykonywać je od razu. Nie masz wyszkolenia
i to na moich barkach spoczywa cały ten szajs. Normalnie to ty byś wszystko
zrobił. – Powiedziała i spojrzała na mężczyznę. Widział w jej oczach gniew.
Postanowił nie odzywać się lepiej, aby niepotrzebnie jej nie denerwować.
Dojechali do Krakowa bardzo szybko. Ofelia sprawnie omijała samochody, pędząc
na złamanie karku. Zatrzymali się pod jakimś rozpadającym się budynkiem.
- To tutaj? – Wysiadł z auta i założył marynarkę. Ofelia
dołączyła do niego. Szymon zdziwił się po co było jej aż tyle broń, ale nic nie
powiedział. Kobieta poprawiła nóż, znajdując się na udzie. W kaburach miała dwa
potężne pistolety.
- Tak. Trzydzieści lat temu był tu tajny komisariat
rosyjskich służb. Jak pewnie przeczytałeś w aktach to mamy zabić ich głównego
komendanta. Wuj mówi ci jak działa cofanie się w czasie? Trzeba być dokładnie w
tym samym miejscu gdzie chcemy się udać. Inaczej nic się uda. I mamy
ograniczony czas, ale to pewnie też już wiesz. – Poprawiła jeszcze kurtkę po
czym zbliżyła się niebezpiecznie do Szymona. Uśmiechnęła się delikatnie i
musnęła jego wargi.
- Naciśnij guzik. – Szepnęła, a Szymona posłusznie wykonał
jej polecenie. Ostatnie co pamiętał to miękkie usta na swoich wargach.
A co będzie dalej? Bardzo dobre. Ale sprawdź jeszcze raz, bo są literówki. Czekam na IV odcinek. Pozdrwiam
OdpowiedzUsuń