Róża

Róża

poniedziałek, 9 maja 2016

Równowaga - autor Batavia


Sznur ze świstem przecinał powietrze, kończąc bieg na jego pośladkach. Nie stosowała jakichś wymyślnych akcesoriów. Z coraz większym trudem powstrzymywał się od krzyku. Tylko jęk po każdym razie wydobywały się z jego zaciśniętych do bólu ust. Bariera pękła tak niespodziewanie, że sam był zaskoczony. Kolejne smagnięcie zahaczyło końcówką o jądra i krzyknął po raz pierwszy. Podeszła i pocałował go w usta. Z jakimś perwersyjnym zadowoleniem przesuwała palcem po śladach sznura. Wodziła po nich, powodując jego mimowolne próby uniknięcia dotyku. Stał nagi, tak jak lubiła, z wyciągniętymi rękami nad głową. Drążek podciągała tak, żeby dotykał podłoża, stojąc na palcach. Był wyciągnięty jak struna. Ujęła w dłoń jego nabrzmiałą męskość i pocierała nią o swoje udo. Czuł, jaka była zgrzana po chłoście. Dopiero teraz w pełni poczuł zapach pomarańczy zmieszany z zapachem podnieconej kobiety.
Opaska na oczach pobudzała umysł, wyobraźnię do tworzenia obrazów jej wyglądu, zachowania, wyrazu twarzy. Poczuł jak, opuszcza mocowanie i zdejmuje mu zapięcia z rąk. Próbował sięgnąć do opaski. Zatrzymała jego rękę.
-         Chodź moja zabawko – poprowadziła go i pomogła położyć się na łóżku.
Ułożył się na plecach i po chwili, znowu zakładała więzy. Rozciągnięty i związany leżał, oczekując na nieznane. Łóżko ugięło się i usiadła mu na piersi. Dosunęła swą kobiecość do jego ust. Bez słów wysunął język i rozpoczął smakowanie jej ciała. Prawie niedostrzegalne drgnięcia jej ud i bioder sygnalizowały narastające podniecenie. Podniosła się, nasunęła na jego twarz i docisnęła. Tak jakby jej intymne usta zaczęły go całować. Zabrała mu oddech, a on zagłębił język w jej wnętrzu. Nieznacznie uniosła się, by nabrał powietrza. Lizał, ssał i pieścił, a ona z coraz większą siła poruszała biodrami na jego języku. Chwilami dusił się pod jej ciężarem, gdzieś w ułamkach sekund chwytał powietrze, gdy zsuwała się poza jego usta. Usłyszał przeciągły jęk, zamarła w bezruchu. Opaska zsunęła się już dawno, ale dopiero teraz widział ją, pochyloną nad nim, zdyszaną i patrzącą z wyrzutem w oczach. Jej zapach, smak, to jak przeżywał, podniecił go do bólu. Po chwili zeszła z niego. Stała obok łóżka i przyglądała mu się jakby, zastanawiając się, co dalej.
Poznali się przez znajomych. Jakieś głupie żarciki. Coś zaiskrzyło i wylądowali razem w łóżku. Udana noc, wspólne zrozumienie, jakaś fascynacja – tak mu się wtedy wydawało. Kolejne spotkania i coraz więcej drobnej, wręcz niedostrzegalnej perwersji. Zasłonięte oczy, wiązanie, bardziej jego imitacja niż prawdziwe krępowanie. Sam nie wiedział, kiedy doprowadziła do sytuacji, że ulegał jej na każdym polu. Kiedyś stwierdziła, że jest jej zabawką. Odebrał to jako żart. Przecież odczuwał zadowolenie z tych spotkań i miał wrażenie niemal pewność, że ona też jest szczęśliwa. W dniu, kiedy żartując, dawała mu klapsy coraz mocniejsze, a on prosił o więcej, oczy błyszczały jej w jakiś szczególny sposób. Kochali się potem do utraty tchu. Wszystko przeżywała jakby podwójnie, zwielokrotnione, mocniejsze. Sam zgodził się, a w zasadzie zaproponował, żeby go związała. Biła go, a tak naprawdę to imitowała bicie, a on okrzykami sugerował, że sprawia mu ból. Traktował to jako zabawę, taką grę przed prawdziwym seksem. Na próby stworzenia odwrotnej sytuacji reagowała niezmienną odmową. Ze spotkania na spotkanie coraz częściej, ta zabawa przeradzała się w prawdziwą chłostę. Potrafiła doprowadzić go na skraj spełnienia, a potem zostawić lub sama się zaspokoić na jego oczach. Coraz częściej ich spotkania ograniczały się do zaspokojenia jej potrzeb, a on wychodził niespełniony. Nieśmiałe próby nakłonienia jej do czegoś więcej spotykały się z odmową. Nie chciał się na to godzić, ale nadal pożądał jej, jak na początku ich znajomości. Dalej ulegał jej namowom. Dzisiaj ta chłosta mokrym sznurem, prawdziwy ból, przekroczenie bariery, której nie chciał. Sięgnęła znowu po sznur.

      - Wystarczy Iza, czemu to robisz? Nie możesz się ze mną normalnie kochać?
Bez słowa sięgnęła do szuflady. Wyciągnęła knebel.
-         Ja nie chcę. Wystarczy, rozwiąż mnie.
-         Pochyliła się nad nim – Proszę, zgódź się.
Próbował odmówić, a ona jakby czekała, że otworzy usta. Wcisnęła knebel i przytrzymała kolanem. Zapięła za głową. Głośno się roześmiała.
-         Jesteś moja zabawką. Masz dawać mi przyjemność. Sam mówiłeś, że chcesz i marzysz o tym. Razy sznura zaczęły spadać na jego pierś, brzuch, nogi. Robiła to z jakimś zapamiętaniem, wręcz z sadyzmem. Przerwała, by złapać jego męskość i drażnić ją do granicy spełnienia. Znowu powróciła do bicia. Robiła to wielokrotnie. Łzy spływały mu po policzkach. Jego krzyki tłumione kneblem podsycały tylko chęć do dalszego bicia. Przestała. Usiadła na nim i zaczęła go ujeżdżać. Szybko obydwoje osiągnęli orgazm. Leżała na nim ciężko oddychając. Odpięła knebel i namiętnie całowała. Na całym ciele widniały ślady od sznura. Całowała je z zapamiętaniem. Zwolniła zapięcia, uwolniony nawet nie miał siły wstać. Objął ją.
-         Dlaczego? To miała być zabawa, a nie tortura.
-         Jesteś moją zabawką. Zrobię z tobą to, na co będę miała ochotę.
Przyglądał jej się uważnie. Jej spojrzenie było bez namiętne. Spróbował całować.
-         Nie na dziś wystarczy - próbowała wstać.
Przewrócił ją i przygniótł ciałem. Złapał za dłoń i zapiął w uchwycie. Szarpała się, a za chwile druga ręka była skrępowana. Wstał z łóżka i pomimo tego, że się broniła, uwięził w mocowaniach jej nogi.
-         Odwiąż mnie, natychmiast. Co ty sobie wyobrażasz? Nie zgadzam się. Nie możesz.
Patrzyła z przerażeniem, jak sięgał po sznur. Naraz jakby sobie coś przypomniał. Sięgnął po knebel. Pochylił się nad nią. Odwracała głowę i zaciskała usta. Silne uderzenie w policzek ją zaskoczyło.
-         To wszystko się nagrywa. Każde nasze spotkanie wrzucę do Internetu i zobaczysz…
Kolejny policzek jeszcze mocniejszy. Złapał za szczęki i wsunął knebel do ust. Podniósł z łóżka sznur. Bił metodycznie uda, brzuch, piersi i znowu od początku. Razy nie były silne, ale pozostawiały ślady na tej delikatnej skórze. Przerwał. Wszedł miedzy jej uda i zgwałcił ją, brutalnie, bez pieszczot, jak przedmiot. Krzyki tłumione kneblem, łzy na policzkach. Zaczął się ubierać. Przerażona patrzyła, co robi. Podszedł do szafek i skrupulatnie sprawdzał zawartość każdej z nich. Potem szuflady. Wyciągał z nich dyski, taśmy wideo, karty pamięci. Sprawdził całe mieszkanie. Wideo rejestrator znalazł w kuchni. Leżała bez ruchu, tylko łzy płynęły jej po twarzy. Śledziła niespokojnym wzrokiem, co robi. Wrócił do pokoju. Z jeansów wyciągnął nóż, z głośnym trzaskiem puściła blokada. Zbłąkany promień popołudniowego słońca zalśnił na ostrzu. Z jej oczu wyzierało wręcz przerażenie, gdy stał nad nią. Podszedł do laptopa odwrócił, a po chwili wyciągnął dysk. Przyniósł z kuchni torbę i wszystkie te informatyczne klamoty włożył do niej. Stanął nad nią ponownie z nożem. Przyglądał się jej dłuższą chwile.
-         Myślałem, że jesteś wstanie mnie pokochać. Dlatego godziłem się na wszystko. Ale ty jesteś obojętna jak głaz. Powinienem cię tu zostawić związaną na dzień, albo dwa. Przychodziłbym codziennie i cię gwałcił. Chciałabyś? Może wtedy zrozumiałabyś jak to jest być czyjąś zabawką. Drwić z czyjś uczuć.
Usunął knebel. Z trudem łapała powietrze. Bladoróżowe ślady na jej ciele. Pochylił się i pocałował.
-         Poszukaj sobie innej zabawki. To koniec – przeciął linki u rąk. Odwrócił się i wyszedł z mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz