Róża

Róża

wtorek, 10 maja 2016

Tajemnicze spotkanie w deszczu cz. 4



Szymon nadal miał oczy zamknięte. Zgiął się w pół i zwymiotował.
- Już dobrze, dobrze. Przejdzie ci po jakimś czasie. – Ofelia poklepała go po plecach i uśmiechnęła się delikatnie. Znajdowali się dokładnie przed tym samym budynkiem, ale była już noc. Samochód zniknął, za to na jego miejsce pojawiły się stare auta z lat osiemdziesiątych. Latarnie rzucały cienie, dając niewiele światła. Wokół panowała cisza, którą od czasu do czasu przecinały dźwięki przejeżdżających w oddali aut. Na niebie nie było widać żadnych gwiazd, zasłonięte zostały przez gęste chmury. Szymon przez to czuł się niepewnie. Podniósł się powoli, odczuwając już mniejsze mdłości.
- Zawsze tak będzie? – wytarł usta chusteczką i napił się wody.


- Przyzwyczaisz się. Po dziesiątym razie wszystko przechodzi. – Spojrzała na zegarek i chwyciła Barowskiego za rękę. Kiedy tylko go dotykała, czuł silne przyciąganie. Miał ochotę znów skosztować jej ust. Chyba naprawdę się zakochał.
- Czyli już wcześniej podróżowałaś w czasie? – Poczuł ukłucie zazdrości. Czyżby już wcześniej miała innych podróżników pod opieką? Czy z innymi również spała? Tyko te myśli krążyły po głowie mężczyzny. Wkurzył się. Myślał, że jest pierwszym, ale jak widać, prawda była inna.
- Nie pora teraz na te sprawy. Może później o nich pogadamy. Ty zostajesz tutaj. Nie mogę narażać ciebie na niebezpieczeństwo. Nastawię zegarek, bądź w gotowości. Jak nie pojawię się w ciągu godziny, wracaj. Ze mną albo beze mnie. Rozumiano? – Wspięła się na palce i pocałowała mężczyznę. Nim zdążył zareagować, jej już nie było. Jak to miał wracać bez niej? Przecież nie mógł zostawić jej tutaj. Jak to ona sobie wyobrażała? Zdenerwowany oparł się o ścianę i czekał. Najpierw dziesięć minut, dwadzieścia. Aż w końcu minęła godzina, a Ofelii nadal nie było. Szymon nie wiedział, co ma zrobić. Pójść tam i zobaczyć co się stało? Zostać i czekać na jej powrót? Nie miał nawet broni. Walnął pięścią w cegłówkę i zaczął iść w stronę wejścia budynku, kiedy nagle z niego wybiegła kobieta.

- Szymon! – Krzyknęła i wpadła w jego ramiona. – Guzik! – Odwróciła się i zaczęła strzelać. Wystrzał z broni spowodował, że na chwilę Barowski ogłuchł. Szybko przycisnął czarne pokrętło i już byli z powrotem przed rozpadającym się budynkiem.
 - Ofelia.. Co tam się stało? – Zobaczył, że kobieta krwawi. Znowu. Czy ona nie mogła obejść się bez ran?
- Zabierz mnie do Stefana.. Szybko. Potrzebuję lekarstwa. – Wyszeptała cichutko i osunęła się na ścianę. Szymon wziął drobną kobietę na ręce i zaniósł do samochodu. Krwawiła z ramienia i z brzucha. Rana, po której śladu nie było, pojawiła się nagle i zaczęła sączyć się z niej krew. Problem polegał na tym, że Szymon nie wiedział gdzie mają jechać. Niestety Ofelia straciła przytomność i nie mogła przekazać mu tych informacji. Przeszukał kieszenie kurtki i spodni. Na szczęście znalazł telefon, który nie był zablokowany. W kontaktach odnalazł numer wuja Stefana.
- Tu Szymon. Ofelia jest ranna i nie wiem gdzie mam jechać. Tak, wpiszę. Już jadę. – Odłożył telefon i siadł za kierownicą. Wpisał w nawigację podany przez wuja adres. Zdenerwowany spoglądał co chwilę we wsteczne lusterko. Po około dwudziestu minutach podjechał po wskazany adres. Była to dzielnica willowa. Zatrzymał się przed domem o numerze dwadzieścia. Brama otworzyła się sama i Szymon wyjechał samochodem. Na podjeździe czekał już Stefan z jakąś nieznaną mu kobietą. Barowski wyskoczył z auta i skierował się  do rannej kobiety.
- Tutaj jest. Wybiegła nagle z budynku cała zakrwawiona. – Zaczął szybko tłumaczyć, ale wuj mu przerwał.
- Julio, pomóż mi. Musimy podać jej natychmiast lekarstwo, inaczej wykrwawi się. – Zwrócił się do kobiety, który zwinnie wyminęła mężczyzn. Wyszeptała słowa, których Szymon nie rozumiał. Chwyciła Ofelię w pasie. Ledwo trzymała się na nogach, ale udało się im dojść do domu. Barowski chciał pomóc, ale nie wiedział jak. Zastanawiał się kim jest ta kobieta i co takiego powiedziała jego kochance. Ranna została położna na kanapie. Julia postawiła wielką apteczkę na stoliku i otworzyła ją. Wyciągnęła strzykawkę i nakłuła zakrwawione ramię oraz brzuch. Krew momentalnie przestała lecieć, a Ofelia zaczęła oddychać normalnie. Nadal była nieprzytomna, lecz teraz nic już nie zagrażało jej życiu. Szymon stał ciągle osłupiały i nie wiedział, co ma myśleć o tej całej sytuacji.
- Co jej wstrzyknęłaś? – Barowski spojrzał gniewnie na kobietę, która trzymała Ofelię za rękę. Odpowiedziała mu takim samym spojrzeniem.
- Serum, dzięki, któremu przeżyje. Ty nic nie wiesz prawda? Nie powiedziała ci? – Zaśmiała się cicho i udała się w kierunku kuchni.
- Stefan, o co tutaj chodzi? – Zdenerwował się już na poważnie i podszedł do leżącej kobiety. Pogładził blady policzek, po czym zerknął na wuja.
- Najlepiej będzie, jak sama ci powie, jak się obudzi. Teraz niech odpocznie, a potem musi zdać mi raport. – Szymon miał mętlik w głowie.  Nie wiedział już praktyczni nic i miał tego dosyć. Pragnął uciec, daleko stąd, od tego wszystkiego. Ale nie mógł uciec od niej. Nie mógł zostawić Ofelii, a zwłaszcza teraz, kiedy była ranna i słaba. Przyglądał się jej i zauważył, że skóra zaczyna przybierać naturalny odcień, a kobieta rozluźnia się. Musiał z nią porozmawiać. Tylko kiedy się obudzi? Przenieśli Ofelię do jednej z trzech sypialni. Julia i Stefan zajęli się swoimi sprawami, Szymon musiał zaleźć sobie zajęcie. Usiadł w fotelu i starał się zrozumieć całą tą sytuację. Nawet nie zauważył kiedy zasnął.
- Szymon? – Usłyszał głos Ofelii. Siedziała na łóżku i spoglądała na niego zdezorientowana. – Co się stało?

- Sam chciałbym wiedzieć. Wybiegłaś z budynku cała zakrwawiona. Zabrałem cię do Stefana. Jak się czujesz? – Podszedł do niej i złapał za dłoń. Kobieta ścisnęła ją delikatnie i uśmiechnęła się.
- Już dobrze. Pamiętam wszystko. Muszę powiedzieć Stefanowi, że udało się. Misja wykonana. – Chciała już wstać, ale Barowski, przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno.
- Tak bardzo się bałem, że cię stracę. – Sam nie wierzył, że te słowa wydobyły się z jego gardła, ale taka była prawda. Martwił się, że mogła zginąć, a on nie potrafiłby jej pomóc. Ofelia również wtuliła się w niego i zamknęła oczy. Dla niej to było normalne zadanie, ale rozumiała, że  Szymon nie przeżył wcześniej czegoś takiego. Wzruszyły ją słowa mężczyzny. Odsunęła się trochę i spojrzała w jego oczy.
- Nic mi nie jest. – Pocałowała delikatnie jego usta i pogładziła zarośnięty policzek.
- Powiedz, co tam się stało. – Zaczął, ale ona szybko mu przerwała.
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Zaraz wrócę, muszę tylko zdać raport Stefanowi. Poczekaj tu na mnie. – Uśmiechnęła się i musnęła szybko jego wargi, po czym zniknęła za drzwiami. Szymon stał pośrodku pokoju, zdezorientowany. To wszystko było ponad jego siły. Chciał znać prawdę, ale jak na razie nikt nie raczył mu cokolwiek powiedzieć..
Ofelii nie było już trzydzieści minut. Szymon postanowił pójść i sprawdzić co się stało. Zszedł na dół i zatrzymał się przed drzwiami w kuchni. Słyszał ciche szepty, których kompletnie nie rozumiał. Ewidentnie była to kłótnia. Barowski podszedł bliżej, ale nie zrozumiał nic z tego. Ofelia kłóciła się z Julią w nieznanym mu języku. Chciał się wycofać, uciec do pokoju, lecz wpadł na swoją kochankę.
- Hej. Już wracam. I wszystko ci opowiem. Chodźmy. – Wzięła mężczyznę za rękę i ruszyła z powrotem na górę. Szymon czuł na sobie wzrok Julii. Nic odzywał się, czekał aż kobieta to zrobi. Zamknęła drzwi i usiadła na łóżku. Poklepała miejsce obok siebie i uśmiechnęła się niepewnie.
- Słucham. Chcę wiedzieć wszystko. Mam już dosyć tych tajemnic i sekretów. Powiedz mi prawdę. – Wyrzucił w końcu to z siebie.
- Dobrze, powiem. Zacznę od tego, że misja się udała i zabiłam tego człowieka. Ale przy okazji zranili mnie. Na szczęście udało mi się uciec. Posiadam pewne umiejętności, ale one silnie działają na mój organizm. Zatruwają mnie i gdyby nie to antidotum, to umarłabym. Taka jest cena jeśli jest się Strażnikiem. Nie wiem czemu nie miałam zastrzyku przy sobie.. Musiałam całkiem o nim zapomnieć.
- O czym rozmawiałaś z Julią? Nie znam tego języka.. – Spojrzał na kobietę, a ona spuściła głowę.
- To język Strażników. Tylko oni go znają i potrafią się nim posługiwać. A jeśli chodzi o Julię, to ona jest zazdrosna o ciebie. Widzisz strażnikami są tylko kobiety i my kiedyś byłyśmy w bliższej relacji. Ale rozdzielili nas i uczucie wygasło. Jak widać u Julii nie do końca.. – To dla Szymona była nowość. Nie spodziewał się, że Ofelia mogłaby być w związku z drugą kobietą. Ale w tej sytuacji, nie powinno go nic zdziwić. Trapiła go jeszcze jedna rzecz.
- Czy Nala to tatuaż, który masz na obojczyku? – Dotknął tego miejsca i przejechał opuszkami palców.
- Tak, to jedna z naszych umiejętności. Potrafimy zaklinać zwierzęta i umieszczać je w swoim ciele. Jak pewnie zauważyłeś, Julia cała pokryta jest tatuażami i to właśnie są jej podopieczni. Ja na razie pracuję tylko z jednym zwierzęciem. Powinniśmy się przespać. Stefan ma już dla nas następne zadanie. I od jutra zaczynam twoje szkolenie. – Przyciągnęła mężczyznę do siebie i zaczęła całować namiętnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz