
Dwa lata później..
- Szymon, pośpiesz się! Nie mamy za dużo czasu. Zaraz minie godzina
i będziemy musieli uciekać! – Krzyknęła do niego Ofelia i przeładowała broń.
Barowski zrobił to samo i wychylił się za ściany. Strzelali do nich napastnicy,
a ona go jeszcze poganiała.
- Już, już. Nie widzisz, że jestem trochę zajęty! –
Przekrzyczał strzały i wyskoczył, zabijając dwójkę ochroniarzy.
- Chodźmy. – Wyprostowała się i zaczęła iść, a za nią podreptała czarna pantera.
Ruszyli w stronę jedynych drzwi, które znajdowały się na korytarzu. Wisząca na
kablach żarówka, dawała niewiele światła. Porozrzucane gazety szeleściły pod
ciężkimi butami. Trzymali mocno broń, gotowi na następny atak. Doskonale zdawali
sobie sprawę, że za metalowymi drzwiami czeka na nich armia, ale nie mieli
wyjścia. Zdanie musiało zostać wykonane.
- Na trzy!
- Raz!
- Dwa!
- Trzy! – Krzyknęli obydwoje i kopnęli drzwi. Rzucili granat
hukowy i dymny, zaczęli strzelać nie patrząc nawet na przeciwników. Pantera
dobiła resztę, a oni przeszukali biuro.
- Akta powinny być tutaj. – Ofelia przeszukiwała biurko, a
Szymon inne szafki. Po piętnastu minutach udało mi się je znaleźć.
- Spadamy stąd. Zaraz zjawią się posiłki. Nala, chodź. –
Kobieta zwróciła się do zwierzaka. Sprawnie odprawiła rytuał i na obojczyku
pojawił się tatuaż. Podeszła do mężczyzny i uśmiechnęła się delikatnie.
Przytuliła się do niego, a Szymon wcisnął guzik.
Nigdy się nie przyzwyczaił do podróżowania. Za każdym razem
miał zawroty głowy. Nadal w ramionach ściskał Ofelię. Dostarczą tylko dokumenty
i misja będzie zakończona. Odsunęła się od niego trochę i pocałował go. Zawsze to
robiła. Oderwali się od siebie po dłuższej chwili.
- Musimy udać się do Stefana. Ale chyba może poczekać tą
chwilę… - Zauważył błysk w jej oczach i ruszył za kobietą w stronę samochodu.
Był środek nocy i nikt nie powinien im przeszkadzać. Usiedli na miejscu
pasażera. Szymon odsunął maksymalnie fotel. Ofelia zdążyła już pozbyć się
spodni i majtek, a mężczyzna zsunął spodnie i bokserki do kolan. Mimo
dwuletniej znajomości ciągle nie mogli się sobą nasycić. Spędzali ze sobą
mnóstwo czasu. Mogliby nie wychodzić z łózka. Ofelia nabiła się na sterczącego
penisa i jęknęła głośno.
- Och… Cudownie.. – Wyszeptała, a Szymon chwycił mocno
pośladki kobiety i ścisnął je. Spojrzał w zielone oczy i zaczął całować
nabrzmiałe wargi. Ofelia unosiła się i opadła powoli. Nie mieli zbyt dużo
czasu, ale chciała jak najdłużej trwać w tej chwili. Nie pragnęła niczego
więcej. Miała przy sobie mężczyznę, którego kochała. Nie sądziła, że jej życie
tak się odmieni. Patrzyła w niebieskie oczy, zafascynowana ich barwą.
Przygryzła wargę i odchyliła się do tyłu. Barowski przeniósł dłonie na piersi
kobiety, nadal skryte pod materiałem bluzki. Wychodził biodrami naprzeciw
ruchom kobiety. Wchodził głęboko, czując wilgoć, której z każdym pchnięciem
robiło się coraz więcej. Adrenalina krążąca w ich żyłach spowodowała, że oboje
doszli w tym samym momencie. Trwali w miłosnym uścisku dłuższą chwilę.
- Kocham cię. – Pierwszy odezwał się Szymon. Ofelia uniosła
leniwie powieki i uśmiechnęła się promiennie.
- Ja ciebie również. Jedźmy już. – Zeszła z niego i siadła
za kierownicą. Nawet nie założyła majtek.
Dwa lata temu życie Szymona Barowskiego odmieniło się
całkowicie. Był zwykłym prawnikiem, zadowolonym z życia jak i pracy. Nic
bardziej mylnego. Tak naprawdę to nie lubił swojej posady, a na dodatek był
samotny. Oczywiście, nie brakowało kobiet, z którymi mógłby spędzić noc, ale w
głębi duszy chciał mieć normalny związek. Wszystko zmieniło się za sprawą
jednego spotkania w deszczu. Nie sądził, że można tak się zmienić. Porzucić
dotychczasowe pragnienia oraz potrzeby i poświęcić się sprawie wyższej wagi. Od
dwóch lat był Podróżnikiem. Potrafił podróżować w czasie. W każdej chwili
towarzyszyła mu ona. Kobieta, która odmieniła go jak za sprawą czarodziejskiej
różdżki. Szymon nie wszystko jeszcze rozumiał. Ofelia nie chciała mówić o
swojej przeszłości, a on nie naciskał na nią. Widział i czuł, że jest przy nim
szczęśliwa. Nie liczyła się dla niego przeszłość kobiety, tylko ich wspólna
przyszłość. Barowski pragnął spędzić ze Strażniczką resztę swojego życia. To
była ta jedyna, ta, przy której chciał się zestarzeć. Lecz nie wiedział, że los
planuje coś zupełnie innego…
- Ostatnia misja i robimy sobie miesiąc wolnego. Niech teraz
inni popracują, my i tak już wyrobiliśmy normę. – Zaśmiał się Szymon i nalał
gorącej kawy do kubka, a potem usiadł przy stole. Ofelia szykowała śniadanie
ubrana jedynie w jego koszulę, która przy ruchach kobiety podnosiła się
ukazując jędrne pośladki. Barowskiemu zaczynało być gorąco i to nie przez
panujący upał.
- Dobrze, kochanie. Chętnie odpocznę. Misja w Hiszpanii była
wyczerpująca. – Nałożyła naleśników na talerze, dorzuciła owoców i podała
mężczyźnie.
- Zgadzam się. Prawie byśmy nie zdążyli wrócić. – Zabrał się za jedzenie. Ich misje były
naprawdę różne. Często musieli ratować kogoś, a innym razem zabić. Szymon nie
mógł się jeszcze przemóc i czasami dziwił się, że Ofelia może pozbawić kogoś
życia bez mrugnięcia oka. Czasami mieli po prostu wykraść jakieś dokumenty.
Oczywiście, nie mogli się przenosić o więcej niż 100 lat. Za duży przeskok
spowodowałby niechciane skutki. Po skończonym śniadaniu jak zwykle dzwonili do
Stefana po nowe zadanie. Tym razem czekała ich podróż na mroźną Alaskę. Spakowani
i uzbrojeni wysiedli z prywatnego odrzutowca. Organizacja, która się tym
wszystkim zajmowała miała naprawdę dużo pieniędzy. Mogli sobie pozwolić na
takie luksusy. Szymon nigdy nie poznał głównych założycieli. Ofelia miała
styczność tylko z jednym, który również był Podróżnikiem. Nie dowiedział się
również czy współpracowała z innymi. Dziś mieli do obrabowania tajną skrytkę, w
której znajdował się cenny przedmiot. Niestety nie wiedzieli, co się tam
znajdowało. Rozpakowali się w hotelu i czekali. Po kilku godzinach, kiedy
zapadł zmrok mogli ruszyć do działania. Podjechali pod jeden z domów. Jeszcze
piętnaście lat temu znajdowała się tu stara fabryka, a pod nią tajemniczy
bunkier. Mieli go przeszukać i znaleźć skrytkę.
- To idziemy. – Powiedziała Ofelia i przytuliła się do
Szymona. Nacisnął czarny guzik i przenieśli się w czasie.
- O ile dobrze wiem, to budynek powinien być opuszczony. Nie
powinniśmy mieć żadnych problemów. Chyba nie będziesz musiała wzywać Nali. – Na
wszelki wypadek Szymon wyciągnął pistolet. Ruszyli głównym wejściem.
Przeskoczyli przez bramę, sprawdzając czy posesja faktycznie była opuszczona.
Nie spotkali żywej duszy. I to właśnie nie podobało się Ofelii. Jak na razie
szło mi za łatwo. Szymona za to był zadowolony, że w końcu obejdzie się bez
rozlewu krwi.
- Nie podoba mi się to. – Wyszeptała cicho, otwierając
wielkie wrota. Przez dziury w dachy wyleciało jakieś ptactwo. Wyciągnęła mapę i
spojrzała gdzie powinien znajdować się bunkier.
- Musimy zejść do piwnicy. – Poprowadził ich Szymon, a
kobieta miała coraz gorsze przeczucie. Czuła, że wydarzy się coś złego. Łatwo odnaleźli
drogę do podziemi. Długi korytarz, zaprowadził ich aż pod wielkie metalowe
drzwi, których nie będzie prosto otworzyć. Na szczęście przygotowali się na
taką ewentualność. Strażnika szybko przyczepiała ładunki wybuchowe do drzwi.
Oddalili się w bezpieczną odległość. Huk był potężny, ale drzwi otworzyły się.
Kiedy opadł dym weszli do bunkra. Świecąc latarką odkryli, że nie ma nic
ciekawego, jedynie stół na którym była kartka. Szymon podniósł ją i przeczytał.
- Pułapka. – Wypowiedział to jedno słowo, a wtedy rozległ
się strzał. Ofelia spojrzała na niego, a potem na krwawiącą klatkę piersiową.
Sprawca trafił kobietę, która zaczęła osuwać się na ziemię. Szymon doskoczył do
niej i zaczął strzelać, ale nie wiedział do kogo. Po chwili do pomieszczenia
wpadli zamaskowani żołnierze.
- Na ziemię! – Krzyknął jeden z nich. Barowski posłusznie
wykonał polecenie. Widział, jak jego ukochana opada z sił. Jeśli czegoś nie
zrobi to zginie. Lecz ona miała swój plan. Zaczęła szeptać w pradawnym języku i
z ramienia wyskoczyła czarna pantera.
- Uciekaj! Szymon, uciekaj! – Krzyknęła i ostatkiem sił
podniosła się na kolana i zaczęła strzelać. Żołnierze nie spodziewali się tego
i szybko pochwycili kobietę jak i kota. Szymon zdążył już wstać. Chciał się
poddać i zostać z kobietą.
- Nie mogę bez ciebie. – Odparł, ale ona rzuciła odłamkiem,
który idealnie trafił w czarny guzik. Barowski nawet nie zdążył zamrugać, a już
znajdował się przed domem. Nacisnął kilka raz pokrętło, ale nic się nie
wydarzyło. Nie wiedział, co się stało.
Ofelia została tam i w dodatku była ranna. Musiał ją odnaleźć. Chwycił telefon
i wybrał numer wuja, ale nagle zauważył zbliżające się światła samochodu. Stał
osłupiały. Po chwili wszedł z niego mężczyzna i podszedł do Szymona.
- Barowski Szymon? – Zapytał po angielsku.
- Tak, to ja. O co chodzi? – Mężczyzna nie wyglądał
podejrzanie. Wyciągnął z kieszeni list i podał Szymonowi.
- To do pana. Piętnaście lat czekał ten list. To
nieprawdopodobne, że zjawił się pan tutaj. Proszę pokwitować. – Podał papier do
podpisania, a potem cofnął się do samochodu. Barowski stał i w ręku trzymał nie
otwarty list. Wrócił do samochodu i zaczął czytać.
Pańska narzeczona jest
nadal przetrzymywana przez naszą organizację. Uwolnimy ją jeśli wykona pan dla
nas zadanie. Ofelia żyje, ale to może się skończyć jeśli pan odmówi. Proszę się
spotkać z naszym człowiekiem w hotelu, w którym się pan zatrzymał.
Xxx
Szymon poczuł radość, ale i wściekłość. Ofelia była
przetrzymywana przez piętnaście lat, a on nie mógł nic zrobić. Wściekły odpalił
auta i pojechał do hotelu, spotkać się z człowiekiem, który ma informacje
odnoście jego narzeczonej.
Koniec..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz