Róża

Róża

czwartek, 12 maja 2016

Tajmnicze spotkanie w deszczu.. cz. 5



Dwa lata później..
- Szymon, pośpiesz się! Nie mamy za dużo czasu. Zaraz minie godzina i będziemy musieli uciekać! – Krzyknęła do niego Ofelia i przeładowała broń. Barowski zrobił to samo i wychylił się za ściany. Strzelali do nich napastnicy, a ona go jeszcze poganiała.
- Już, już. Nie widzisz, że jestem trochę zajęty! – Przekrzyczał strzały i wyskoczył, zabijając dwójkę ochroniarzy.
- Chodźmy. – Wyprostowała się i zaczęła iść, a za nią podreptała czarna pantera. Ruszyli w stronę jedynych drzwi, które znajdowały się na korytarzu. Wisząca na kablach żarówka, dawała niewiele światła. Porozrzucane gazety szeleściły pod ciężkimi butami. Trzymali mocno broń, gotowi na następny atak. Doskonale zdawali sobie sprawę, że za metalowymi drzwiami czeka na nich armia, ale nie mieli wyjścia. Zdanie musiało zostać wykonane.

- Na trzy!
- Raz!
- Dwa!
- Trzy! – Krzyknęli obydwoje i kopnęli drzwi. Rzucili granat hukowy i dymny, zaczęli strzelać nie patrząc nawet na przeciwników. Pantera dobiła resztę, a oni przeszukali biuro.
- Akta powinny być tutaj. – Ofelia przeszukiwała biurko, a Szymon inne szafki. Po piętnastu minutach udało mi się je znaleźć.
- Spadamy stąd. Zaraz zjawią się posiłki. Nala, chodź. – Kobieta zwróciła się do zwierzaka. Sprawnie odprawiła rytuał i na obojczyku pojawił się tatuaż. Podeszła do mężczyzny i uśmiechnęła się delikatnie. Przytuliła się do niego, a Szymon wcisnął guzik.
Nigdy się nie przyzwyczaił do podróżowania. Za każdym razem miał zawroty głowy. Nadal w ramionach ściskał Ofelię. Dostarczą tylko dokumenty i misja będzie zakończona. Odsunęła się od niego trochę i pocałował go. Zawsze to robiła. Oderwali się od siebie po dłuższej chwili.
- Musimy udać się do Stefana. Ale chyba może poczekać tą chwilę… - Zauważył błysk w jej oczach i ruszył za kobietą w stronę samochodu. Był środek nocy i nikt nie powinien im przeszkadzać. Usiedli na miejscu pasażera. Szymon odsunął maksymalnie fotel. Ofelia zdążyła już pozbyć się spodni i majtek, a mężczyzna zsunął spodnie i bokserki do kolan. Mimo dwuletniej znajomości ciągle nie mogli się sobą nasycić. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Mogliby nie wychodzić z łózka. Ofelia nabiła się na sterczącego penisa i jęknęła głośno.
- Och… Cudownie.. – Wyszeptała, a Szymon chwycił mocno pośladki kobiety i ścisnął je. Spojrzał w zielone oczy i zaczął całować nabrzmiałe wargi. Ofelia unosiła się i opadła powoli. Nie mieli zbyt dużo czasu, ale chciała jak najdłużej trwać w tej chwili. Nie pragnęła niczego więcej. Miała przy sobie mężczyznę, którego kochała. Nie sądziła, że jej życie tak się odmieni. Patrzyła w niebieskie oczy, zafascynowana ich barwą. Przygryzła wargę i odchyliła się do tyłu. Barowski przeniósł dłonie na piersi kobiety, nadal skryte pod materiałem bluzki. Wychodził biodrami naprzeciw ruchom kobiety. Wchodził głęboko, czując wilgoć, której z każdym pchnięciem robiło się coraz więcej. Adrenalina krążąca w ich żyłach spowodowała, że oboje doszli w tym samym momencie. Trwali w miłosnym uścisku dłuższą chwilę.
- Kocham cię. – Pierwszy odezwał się Szymon. Ofelia uniosła leniwie powieki i uśmiechnęła się promiennie.
- Ja ciebie również. Jedźmy już. – Zeszła z niego i siadła za kierownicą. Nawet nie założyła majtek.
Dwa lata temu życie Szymona Barowskiego odmieniło się całkowicie. Był zwykłym prawnikiem, zadowolonym z życia jak i pracy. Nic bardziej mylnego. Tak naprawdę to nie lubił swojej posady, a na dodatek był samotny. Oczywiście, nie brakowało kobiet, z którymi mógłby spędzić noc, ale w głębi duszy chciał mieć normalny związek. Wszystko zmieniło się za sprawą jednego spotkania w deszczu. Nie sądził, że można tak się zmienić. Porzucić dotychczasowe pragnienia oraz potrzeby i poświęcić się sprawie wyższej wagi. Od dwóch lat był Podróżnikiem. Potrafił podróżować w czasie. W każdej chwili towarzyszyła mu ona. Kobieta, która odmieniła go jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Szymon nie wszystko jeszcze rozumiał. Ofelia nie chciała mówić o swojej przeszłości, a on nie naciskał na nią. Widział i czuł, że jest przy nim szczęśliwa. Nie liczyła się dla niego przeszłość kobiety, tylko ich wspólna przyszłość. Barowski pragnął spędzić ze Strażniczką resztę swojego życia. To była ta jedyna, ta, przy której chciał się zestarzeć. Lecz nie wiedział, że los planuje coś zupełnie innego…
- Ostatnia misja i robimy sobie miesiąc wolnego. Niech teraz inni popracują, my i tak już wyrobiliśmy normę. – Zaśmiał się Szymon i nalał gorącej kawy do kubka, a potem usiadł przy stole. Ofelia szykowała śniadanie ubrana jedynie w jego koszulę, która przy ruchach kobiety podnosiła się ukazując jędrne pośladki. Barowskiemu zaczynało być gorąco i to nie przez panujący upał.
- Dobrze, kochanie. Chętnie odpocznę. Misja w Hiszpanii była wyczerpująca. – Nałożyła naleśników na talerze, dorzuciła owoców i podała mężczyźnie.
- Zgadzam się. Prawie byśmy nie zdążyli wrócić.  – Zabrał się za jedzenie. Ich misje były naprawdę różne. Często musieli ratować kogoś, a innym razem zabić. Szymon nie mógł się jeszcze przemóc i czasami dziwił się, że Ofelia może pozbawić kogoś życia bez mrugnięcia oka. Czasami mieli po prostu wykraść jakieś dokumenty. Oczywiście, nie mogli się przenosić o więcej niż 100 lat. Za duży przeskok spowodowałby niechciane skutki. Po skończonym śniadaniu jak zwykle dzwonili do Stefana po nowe zadanie. Tym razem czekała ich podróż na mroźną Alaskę. Spakowani i uzbrojeni wysiedli z prywatnego odrzutowca. Organizacja, która się tym wszystkim zajmowała miała naprawdę dużo pieniędzy. Mogli sobie pozwolić na takie luksusy. Szymon nigdy nie poznał głównych założycieli. Ofelia miała styczność tylko z jednym, który również był Podróżnikiem. Nie dowiedział się również czy współpracowała z innymi. Dziś mieli do obrabowania tajną skrytkę, w której znajdował się cenny przedmiot. Niestety nie wiedzieli, co się tam znajdowało. Rozpakowali się w hotelu i czekali. Po kilku godzinach, kiedy zapadł zmrok mogli ruszyć do działania. Podjechali pod jeden z domów. Jeszcze piętnaście lat temu znajdowała się tu stara fabryka, a pod nią tajemniczy bunkier. Mieli go przeszukać i znaleźć skrytkę.
- To idziemy. – Powiedziała Ofelia i przytuliła się do Szymona. Nacisnął czarny guzik i przenieśli się w czasie.
- O ile dobrze wiem, to budynek powinien być opuszczony. Nie powinniśmy mieć żadnych problemów. Chyba nie będziesz musiała wzywać Nali. – Na wszelki wypadek Szymon wyciągnął pistolet. Ruszyli głównym wejściem. Przeskoczyli przez bramę, sprawdzając czy posesja faktycznie była opuszczona. Nie spotkali żywej duszy. I to właśnie nie podobało się Ofelii. Jak na razie szło mi za łatwo. Szymona za to był zadowolony, że w końcu obejdzie się bez rozlewu krwi. 
- Nie podoba mi się to. – Wyszeptała cicho, otwierając wielkie wrota. Przez dziury w dachy wyleciało jakieś ptactwo. Wyciągnęła mapę i spojrzała gdzie powinien znajdować się bunkier.
- Musimy zejść do piwnicy. – Poprowadził ich Szymon, a kobieta miała coraz gorsze przeczucie. Czuła, że wydarzy się coś złego. Łatwo odnaleźli drogę do podziemi. Długi korytarz, zaprowadził ich aż pod wielkie metalowe drzwi, których nie będzie prosto otworzyć. Na szczęście przygotowali się na taką ewentualność. Strażnika szybko przyczepiała ładunki wybuchowe do drzwi. Oddalili się w bezpieczną odległość. Huk był potężny, ale drzwi otworzyły się. Kiedy opadł dym weszli do bunkra. Świecąc latarką odkryli, że nie ma nic ciekawego, jedynie stół na którym była kartka. Szymon podniósł ją i przeczytał.
- Pułapka. – Wypowiedział to jedno słowo, a wtedy rozległ się strzał. Ofelia spojrzała na niego, a potem na krwawiącą klatkę piersiową. Sprawca trafił kobietę, która zaczęła osuwać się na ziemię. Szymon doskoczył do niej i zaczął strzelać, ale nie wiedział do kogo. Po chwili do pomieszczenia wpadli zamaskowani żołnierze.
- Na ziemię! – Krzyknął jeden z nich. Barowski posłusznie wykonał polecenie. Widział, jak jego ukochana opada z sił. Jeśli czegoś nie zrobi to zginie. Lecz ona miała swój plan. Zaczęła szeptać w pradawnym języku i z ramienia wyskoczyła czarna pantera.
- Uciekaj! Szymon, uciekaj! – Krzyknęła i ostatkiem sił podniosła się na kolana i zaczęła strzelać. Żołnierze nie spodziewali się tego i szybko pochwycili kobietę jak i kota. Szymon zdążył już wstać. Chciał się poddać i zostać z kobietą.
- Nie mogę bez ciebie. – Odparł, ale ona rzuciła odłamkiem, który idealnie trafił w czarny guzik. Barowski nawet nie zdążył zamrugać, a już znajdował się przed domem. Nacisnął kilka raz pokrętło, ale nic się nie wydarzyło.  Nie wiedział, co się stało. Ofelia została tam i w dodatku była ranna. Musiał ją odnaleźć. Chwycił telefon i wybrał numer wuja, ale nagle zauważył zbliżające się światła samochodu. Stał osłupiały. Po chwili wszedł z niego mężczyzna i podszedł do Szymona.
- Barowski Szymon? – Zapytał po angielsku.
- Tak, to ja. O co chodzi? – Mężczyzna nie wyglądał podejrzanie. Wyciągnął z kieszeni list i podał Szymonowi.
- To do pana. Piętnaście lat czekał ten list. To nieprawdopodobne, że zjawił się pan tutaj. Proszę pokwitować. – Podał papier do podpisania, a potem cofnął się do samochodu. Barowski stał i w ręku trzymał nie otwarty list. Wrócił do samochodu i zaczął czytać.

Pańska narzeczona jest nadal przetrzymywana przez naszą organizację. Uwolnimy ją jeśli wykona pan dla nas zadanie. Ofelia żyje, ale to może się skończyć jeśli pan odmówi. Proszę się spotkać z naszym człowiekiem w hotelu, w którym się pan zatrzymał.
Xxx

Szymon poczuł radość, ale i wściekłość. Ofelia była przetrzymywana przez piętnaście lat, a on nie mógł nic zrobić. Wściekły odpalił auta i pojechał do hotelu, spotkać się z człowiekiem, który ma informacje odnoście jego narzeczonej.

Koniec..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz